Ludzkie zwierzę?

Często się słyszy, że zdrada jest częścią naszej „natury” i że tylko represyjne religie jej nam zakazały, oczywiście dla własnych korzyści…

Z tą „naturą” jednak sprawa nie jest wcale taka prosta, jak się zwolennikom „swingu”, poligamii (i innych takich) wydaje.

Przede wszystkim, którą część „natury” chcemy naśladować?:)
Delfiny, na przykład, osaczają w kilku samicę i gwałcą ją, a znów modliszka, jak wiadomo, zjada swego partnera w akcie seksualnym. Czy to oznacza, że i takie zachowania wśród ludzi powinniśmy uznać za DOBRE, bo przecież „naturalne” (występujące w naturze)?

Nigdy nie uważałam, by odwoływanie się do świata zwierząt było najlepszym sposobem na to, by stać się CZŁOWIEKIEM. Znacie termin „zezwierzęcenie”? Nie wydaje mi się, by był on pozytywny – nie tylko w odniesieniu do miłości i seksu zresztą.

Dalej, również wśród zwierząt spotykamy gatunki poligamiczne (jak lwy czy większość małp) i monogamiczne (niektóre ptaki). Dlaczego znowu odwoływać się tylko do tej części „natury” która właśnie odpowiada naszym przekonaniom na temat wierności małżeńskiej?:)

A jednak – u ludzi to nie tylko „natura” warunkuje to, co dobre, a co złe, lecz również KULTURA. No, i w ten właśnie sposób płynnie przechodzimy do Biblii.:) To prawda, że w początkach Starego Testamentu roi się od związków poligamicznych (po kilka żon mieli np. Jakub i Dawid, a Salomon miał podobno cały harem) , ale to dlatego, że taka KULTURA panowała wówczas na całym starożytnym Wschodzie.

Autorzy biblijni jednak stale  podnoszą uciążliwości i niebezpieczeństwa poligamii, podkreślając, że to związek jednego mężczyzny i jednej kobiety jest ideałem, do którego należy dążyć. (Księga Tobiasza, Księga Malachiasza, Księga Judyty. Jedną żonę mieli też np. Mojżesz i Izaak.) Było to zresztą związane z przemianami w całym ówczesnym świecie – bo choć Grecy i Rzymianie dopuszczali (jak zawsze i wszędzie) istnienie „kochanek/kochanków” na boku, to jednak oficjalnie promowali małżeństwa monogamiczne.

A Jezus już mówił WYŁĄCZNIE o takim wzorcu małżeństwa i nie ma to nic wspólnego z późniejszymi „interpretacjami” Kościoła, ani z tym, co mu się „opłaca” (myślicie, że podwójne, potrójne, czy poczwórne śluby byłyby, przynajmniej finansowo, mniej „opłacalne”?:)).

Zapytajcie zresztą kobiety w krajach muzułmańskich, czy naprawdę są szczęśliwe w takich „naturalnych” poligamicznych związkach. A w naszym kręgu kulturowym…

Czytałam kiedyś wspomnienia partnerki Sartre’a, która była przez lata „naganiaczką” młodych mężczyzn i kobiet do jego eksperymentalnej „Rodziny otwartej” – z każdym członkiem tej poligamicznej grupy podpisywano „kontrakt na wspólne życie” na dwa lata. I pod koniec życia ona przyznaje, że prawdopodobnie nie był to najlepszy możliwy sposób na życie i że być może robiła to wszystko tylko po to, aby JEGO zadowolić.

I jeszcze jedna ciekawostka przyrodnicza – mężczyźni nie mają jąder (w stosunku do ciała) tak małych, jak samce zwierząt, które są w pełni monogamiczne, nie mają też jednak „sprzętu” tak okazałego, jak te spośród małp, które „praktykują” poligamię. A dymorfizm płciowy, ta widoczna różnica pomiędzy samcem a samicą, choć występuje u ludzi (a nie występuje np. u „monogamicznych” ptaków, takich, jak np. bociany), nie jest jednak u nas aż tak wyraźny, jak u niektórych innych zwierząt. Warto też dostrzec prosty fakt, że okres „wychowywania młodych” trwa u ludzi znacznie dłużej, niż nawet u tych zwierząt, które łączą się w pary „na całe życie.”

Jaki z tego wszystkiego wniosek? Że nie jesteśmy „z natury” ani poligamiczni, ani monogamiczni. W przeciwieństwie do zwierząt, które zasadniczo MUSZĄ kierować się w tej kwestii swoim instynktem, my mamy prawo WYBORU. I możemy także – przy pewnym wysiłku – zapanować nad naszą naturą…

Postscriptum: A ostatnio w literaturze fachowej coraz bardziej powszechne staje się twierdzenie, że w „naturze” człowieka leży raczej  coś, co określa się jako „monogamia seryjna” – i nie ukrywam, że jest to pojęcie bliskie także mojemu rozumieniu intymności. Co bowiem oznacza ten naukowo brzmiący termin?

Ano, znaczy to tylko tyle, że „z natury” jako ludzie jesteśmy zdolni do zbudowania głębokiego związku seksualnego i emocjonalnego (najwyżej) z kilkoma osobami w ciągu całego życia. A zatem na pewno nie z dziesiątkami czy setkami przygodnych partnerów…

 

(A ten „świński” obrazek pochodzi z Wikipedii…:))

21 odpowiedzi na “Ludzkie zwierzę?”

  1. Szkoda tylko, ze nie wszyscy ludzie potrafią myśleć głową….Mój znajomy ksiądz mawiał: ” Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba umieć tego używać”…..

    1. Miał zupełną rację. Wszystko, „co Pan Bóg stworzył” jest DOBRE – złem (czy „grzechem”) jest dopiero nadużycie (albo „złe użycie”) tego czegoś. Dopiero tak postępując człowiek staje się „bydlęciem.”

  2. Jako seryjna monogamistka podpisuję się pod tą Twoją literaturą fachowa obiema rękami i czym tam jeszcze mogę;) Dodaję do linków, bo prawdopodobnie na wiele tematów będziemy miały bardzo odmienne zdania, więc będzie okazja do dyskusji – mam nadzieję, ze konstruktywnej. 😉 http://www.lady-olive.blog.onet.pl

  3. Faktem jest,że w Biblii opisano związki poligamiczne,że Bóg dopuścił do takich związków,ale jeśli ktoś dokładnie śledził Biblie ,zapewne zauważył,że nic dobrego z tych związków nie wyszło,były zawsze jakieś problemy i nieporozumienia.Nawet sam Salomon o mały krok nie zaprzestałby prawdziwego wielbienia Boga,doprowadziły do takiej sytuacji cudzoziemskie żony,które wielbiły innych bogów.Bóg poprzez historię tamtych czasów,chciał pokazać,że jednak takie rzeczy nie wychodzą nam na dobre.On przecież w Edenie założył rodzinę i tak miał wyglądać jej wzór.Trzeba pamiętać o tym,że Bóg pewne rzeczy dopuszcza,żebyśmy mogli wyciągnąć wnioski ,jako te stworzenia rozumne.Nigdy nie możemy siebie ,lub kogoś porównywać do zwierząt,bo zarówno one ,jak i my ,kierujemy się innymi prawami.Łączy nas tylko jedna rzecz to,że jesteśmy stworzeniami Bożymi.Jednak pomimo to,że zwierzęta nie mają żadnych nadanych praw,to jednak,bezwzględnie kierują się zasadami natury i przestrzegają tych zasad w obrębie swojego gatunku.Człowiek zaś kiedy mówimy o tym,że postępuje wbrew zasadom[określamy mianem zezwierzęcenia].Czy takie miano jest prawidłowe?Nie! powiedziałabym raczej,że człowiek uległ wynaturzeniu i to w całej rozciągłości tego określenia.Często mówimy to nie są ludzie to potwory,roboty za,programowane do pewnych czynności,bądż też osobniki nie przystosowane do życia na wolności ponieważ stanowią zagrożenie.Co jest przyczyną tego stanu rzeczy?Oczywiście edukacja, zwłaszcza ta domowa.Rodzice nie poświęcają odpowiedniej ilości czasu dla dzieci,pozwalają im korzystać z rzeczy,które nie kształtują prawidłowego rozwoju,intelektualnego,psychicznego,ani kulturalnego.Za mało czasu poświęca się sprawom duchowym,z których powinny korzystać całe rodziny.Ludzie lubią sobie dogadzać,korzystać z wszystkiego,co przynosi świat,bez względu na to,czy to jest złe,czy dobre,byleby było” Trendy”.Czy takie nieuporządkowane życie nie ma wpływu na dzieci?Owszem ma i mamy tego widoczne efekty.

    1. Warto tu jeszcze dodać, że autorzy biblijni winą za „wynalezienie” poligamii obarczają potomków „odrzuconej” linii Kaina.:) Inna sprawa, że człowiek to bez wątpienia najbardziej krwiożercza bestia na tej planecie. Zwierzęta – chyba że już „zdemoralizowane” przez człowieka – nie znają zboczeń ani morderstw dla przyjemności. Inna sprawa, że niektórzy co bardziej radykalni „ekoterroryści” postulują, by uwolnić „naszą biedną Matkę Ziemię” od przygniatającego ją ciężaru przynajmniej połowy ludzkości – i nie muszę chyba mówić, w której połowie chcieliby znaleźć się sami? To są tacy „zbawiciele” którzy najchętniej złożyliby ofiarę z życia…swoich bliźnich. Ps. Niedawno mój brat przejechał kota samochodem – a na moje oburzenie odparł:”Przykro mi, ale nie mogłem narażać życia żony i córki, żeby ratować kota.” Czy takie postawienie sprawy to już jest (jak chce Peter Singer) „szowinizm gatunkowy” czy raczej zwykły, ludzki…zdrowy rozsądek?

  4. Zgadzam się z Tobą w zupełności. Jakby nie było ludzie różnią się od zwierząt i nie zawsze naturę można pogodzić z życiem. Nie wyobrażam sobie takiego życia jakie wiodą kobiety w innych kulturach, gdzie ich mąż ma legalnie wiele kobiet. [www.wspolczesnamarzycielka.blog.onet.pl]

    1. Dodam tu jeszcze (czego nie zdołałam zmieścić w tekście głównym), że we współczesnych Chinach na skutek błędnej polityki ludnościowej „2+1” zaczyna się już szerzyć poliandria, czyli taki typ „małżeństwa”, w którym jedna kobieta ma wielu mężów. Preferowanie przez rodziców płci męskiej i związane z tym selektywne aborcje płodów żeńskich doprowadziły już do tego, że w Państwie Środka brakuje żon dla ok. 2 milionów mężczyzn! Doświadczenie to pokazuje, czym może się skończyć manipulowanie naszą „naturą.” Wydaje mi się również, że większość obserwowanych w przyrodzie „odchyleń od normy” w rodzaju zwierzęcego homoseksualizmu jest związanych z podobnym zachwianiem równowagi ekosystemu – samce „zadowalają się” sobą głównie wtedy, kiedy brakuje dla nich samic. Niekiedy także taka kopulacja jest sposobem okazania dominacji i uległości w stadzie. Wydaje się również, że większość zwierząt przestrzega w tej sprawie „ograniczeń gatunkowych” – osioł nie zacznie spontanicznie pokrywać klaczy, jeśli nie zostanie do tego skłoniony przez człowieka…

      1. Cały dowcip polega na tym, Olu, że sobie wyobrażają (sądzę, że monogamia – czyli bycie „tą jedyną”- jest pragnieniem większości kobiet) tyle, że na ogół nie mają zupełnie nic do powiedzenia. Wymagana gdzieniegdzie zgoda pierwszej żony na poślubienie kolejnych często jest tylko formalnością. Mężczyzna po prostu może wziąć kolejną kobietę, z jakiegokolwiek powodu – np. dlatego, że poprzednia nie urodziła mu syna, albo że jest za stara.Często uzasadnia się ten zwyczaj chęcią odciążenia pierwszej żony w pracach domowych i opiece nad dziećmi (a one same wyobrażają sobie, że będą komenderować młodszą niczym służącą), ale w praktyce zwykle rodzi to zazdrość, kłótnie i konflikty – chociaż Koran wymaga, by mąż nie wyróżniał żadnej z żon. Prawdziwie głęboki związek można zbudować tylko pomiędzy dwoma osobami.

  5. Gdyby można było oszukać naturę nie byłoby rozbitych małżeństw i nieszczęśliwych związków, myślisz, że można zapanować nad naturą, dlaczego nie mogłaś zapanować nad swoją i jesteś w związku z księdzem? Tylko całkowite odizolowanie od człowieka, którego się pragnie może okazać się sukcesem, możesz mieć inne zdanie- nie neguję je, sama „zaplątałam się” w związek bez przyszłości, Twój ma przyszłość bo jesteś z nim, szczęścia;)

    1. Grzeszność związku z księdzem nie polega na jego sprzeczności z „naturą” tylko z dyscypliną kościelną, która jest częścią pewnej KULTURY. Oczywiście, zazwyczaj jesteśmy w stanie zapanować nad naszą naturą, ale zawsze ma to pewną CENĘ – a ja nie byłam w stanie zapłacić ceny rozstania z P. (choć zapewne powinnam to zrobić…). Natomiast jeśli chodzi o związki, w których ktoś jest „tą trzecią” istnieje tu pewna znacząca różnica. Cenę naszej decyzji (a jest ona wcale niemała) płacimy tylko my dwoje – w przypadku rozbijania cudzej rodziny za nasze „naturalne” pragnienia płacą jeszcze inni ludzie (współmałżonkowie, dzieci). Zawsze przy ocenie naszych czynów należy brać pod uwagę to, co przyniesie możliwie najmniej cierpienia jak najmniejszej liczbie osób. Najlepiej byłoby wówczas, gdyby skutki naszego działania dotykały tylko nas samych – niestety, nie ma tak dobrze. Mąż, który zaliczał panienki „jak na prawdziwego faceta przystało” i na skutek tego zaraził się wirusem HIV, zapewne zarazi nim także swoją nieświadomą niczego żonę. Ostatnio czytałam też o dziewczynie, która przed ślubem „wpadła” na jakiejś hucznej imprezie i z zimną krwią zamordowała dziecko, gdy tylko mąż zaczął podejrzewać, że nie jest jego. No, cóż – nie zawsze uleganie „naturalnym” skłonnościom wychodzi nam na dobre. A Ty jesteś szczęśliwa?

      1. Będąc z księdzem? Jestem szczęśliwa, ale nie do końca, bo to Bóg powinien być Jego najważniejszym punktem nie ja…a tak nie jest…

        1. Znam ten ból. To niedobrze, kiedy człowiek staje dla kogoś na miejscu Boga: nikt nie ma do tego prawa (sama bardzo źle się czułam na takiej pozycji). Mimo wszystko spróbuj to zmienić. Ja próbowałam…

    2. Nie zwalajmy wszystkiego na naturę. Człowiek tym się różni od zwierzęcia ze ma jeszcze dobrze rozwinięty rozum i wolę.I nie ma takich sytuacji że się musi z kimś być chocby po trupach.

      1. Raczej nie zdecydowałabym się, Olu, na ten związek, gdybym wiedziała, że bardzo krzywdzi to kogoś (nawet jego rodziców). Teraz jednak konsekwencje mojej decyzji uderzają głównie we mnie samą – i tak jest dobrze. Jeśli już ktoś musi za to cierpieć, to niech to będę ja. Tylko ja. Nie P. Nie Antoś.

        1. Specjalnie to ciebie nie miałam na uwadze ale się zastanawiam , masz męża, masz dziecko, dobrze ci się układa więc niby dlaczego tak cierpisz? Absolutnie nie chcę być złosliwa ale nie wiem czy twój syn nie będzie miał jakis problemów, ludzie sa okrutni a jak zaczną go przezywać i wołac – o , idzie syn księdza to sytuacja nie będzie zbyt komfortowa.Prosta zasada, jak dorośli wiedzą to i dzieci wiedzą, dorosły może trzymać jężyk za zebami a dzieciak chlapie jak najęty. Dlaczego tak piszę, miałam szefa który był synem księdza i gosposi, zresztą to nie była żadna tajemnica. On był dorosły, skończył studia, lata pracował ale od czasu do czasu komuś sie jego pochodzenie przypominało.

  6. Albo. Świat nie jest czarno – biały. Piszesz o ST i tłumaczysz ewolucję od poligamii do monogamii zmianami kulturowymi. Czy Izraelitka mogła rozwieść się z mężem? Chyba nie. Tak rozumiem słowa Jezusa, ktory potępił rozwód. On nie powiedział „jak wszyscy to wszyscy” tylko powiedział- „nikt nie może”. To wg mnie wprowadzenie rownowagi między kobietą a mężczyzną (jednak podniesienie roli kobiety). Radykalnie ale jednak sprawiedliwie jak na tamte czasy. Natomiast dzisiaj..cóż znowu kultura robi zwrot i jest moda na bycie singlem :-). No i oczywiście co kraj to obyczaj..w tej kwestii też. A zdrowa..lepiej nie zdradzać. Lepiej nie krzywdzić. Natomiast gdy między dwojgiem ludzi nie ma już nic, wszystko się wypaliło to lepiej się rozstać. Takie ejst moje zdanie na ten temat.

  7. Izo, już w czasach Jezusa niektórzy rabini dopuszczali rozwód na korzyść kobiety, np. w przypadkach skrajnego maltretowania albo jeśli mąż wziął sobie drugą żonę bez zgody pierwszej. Na ogół jednak odbywało się to tak, że krewni żony namawiali męża, by zwrócił jej wolność. Pragnąc uwolnić się od niechcianego małżeństwa kobieta musiała więc stać się na tyle nieznośna, by mąż sam zechciał się jej pozbyć. 🙂 Inna sprawa, że kontrakty ślubne, zawierane w Izraelu na wzór mezopotamski przyznawały kobiecie w razie rozwodu pewne prawa – czasami tak rozległe, że zdanie z Lamentacji: „Pan wydał mnie w ręce, którym nie zdołam się wymknąć” (Lm 1,14) odnoszono żartem do mężów, którzy nie byli w stanie wypłacić stosownego odszkodowania.:) A jeśli chodzi o novum, jakie wprowadził w tych zwyczajach Jezus, to warto sobie uświadomić, że w mentalności ST „cudzołóstwo” dotyczyło przede wszystkim kobiety (żony) – choć późniejsze pisma prorockie piętnują także złe prowadzenie się mężczyzn (Oz 4,14) – i że było traktowane jako swoiste naruszenie…prawa własności męża. Tak więc Jezus wygłasza zdanie rewolucyjne, gdy mówi, że „kto oddala żonę swoją, popełnia cudzołóstwo WZGLĘDEM NIEJ.”(Mk 10,11) – przyznaje bowiem kobiecie takie samo prawo wyłączności wobec męża.

Skomentuj ~teresakociolek@vp.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *