„Pokaż Bogu czerwoną kartkę!”

Szef się na Ciebie uwziął? Znowu nie wygrałeś szóstki w totka? Zdechł Ci Twój ulubiony kanarek?

A jak sądzisz, kto za to wszystko odpowiada? Jasne, że Bóg! Nie żałuj sobie – dokop Mu! Należy się Staruszkowi, należy! W dodatku jest tak bezsilny, że nawet Ci nie odda – czego się boisz? Żaden grom z jasnego nieba nie padnie.

No, cóż…W epoce, gdy – jeśli w ogóle – wierzymy w Boga, który jest nieskończenie „tolerancyjny”i WSZYSTKO nam wybaczy i zaakceptuje, gdy nie ma już prawie pojęcia”grzechu” – nie ma też właściwie miejsca na ideę „sprawiedliwości na tamtym świecie”, której wyrazem jest m.in. wiara w niebo i piekło.

Bo niby za co – rozumujemy – Bóg miałby nas „sądzić”? Przecież my wszyscy jesteśmy NIEWINNI niczym nowo narodzone dzieci   – a to całe zło na świecie to tylko i wyłącznie wina Boga – i Jego należy za to surowo i przykładnie „ukarać” (czego wyrazem jest właśnie międzynarodowa witryna www.ratetheGod.com: „oceń Boga!”). Zabawne odwrócenie pojęć…

Jeśli o mnie chodzi, to sądzę, że piekło istnieje – ale jest (podobnie jak niebo) raczej „stanem” niż „miejscem” z kotłami, ogniem i smołą…Jest to zapewne jakiś stan wiecznego smutku i samotności – niemniej mam nadzieję, że miłość Boga zachowa od tego większość ludzi…a może wszystkich…kto wie…

Ale już papież Paweł VI powiedział, że być może największym zwycięstwem szatana w naszych czasach jest to, że ludzie już w niego nie wierzą…

***


Osądzić Boga… Na pierwszy rzut oka to przewrotna idea… Pismo Święte przecież zapytuje:„Czyż może być garncarz na równi z gliną stawiany? Czyż może mówić dzieło o swym twórcy: «Nie uczynił mnie», i garnek rzec o tym, co go ulepił: «Nie ma rozumu?»” <Iz29,16> – ale cały paradoks Boga (i naszej ludzkiej wolności!) polega na tym, że to…jest możliwe. Spokojnie możemy Go obwinić o wszystko, opluć i wyszydzić – a On nie będzie się bronił…
Osobiście nie wierzę w Boga, na którego nie można byłoby czasem nakrzyczeć…

A jednak „Globalny Indeks Boga” z dnia 15 września 2009 r., na godzinę 13.22 wynosił + 0,7220. Cokolwiek miałby oznaczać ten wynik, ciągle jeszcze znajdujemy się „na niewielkim plusie.” Może więc pogłoski o „śmierci Boga”, rozgłaszane od z górą 200 lat, wciąż jeszcze są przedwczesne? 🙂

16 odpowiedzi na “„Pokaż Bogu czerwoną kartkę!””

  1. Przecież w historii ludzkości było wielu bogów jedynie prawdziwych i każdy z nich istniał tak długo dopóki żył ostatni człowiek w niego wierzący!!! Co oczywiście nie nie oznacza że „Bóg”nie istnieje . Bóg jakiś istnieje tylko on nie ma żadnej nazwy ani postaci . Jeśli „Bogowi”przyporządkujemy nazwę to od razu pojawia się interes osobisty propagatorów a to już nic wspólnego z wiarą nie ma, tylko z władzą, przywilejami, pieniędzmi i wojnami religijnymi . Przecież mieliśmy Papieża kilkunastoletniego . Kłaniam się nisko.

    1. Powiedziałabym, że każdy z owych bogów był „odbiciem” czy pragnieniem Tego, który jedynie istnieje…:) Bardzo podoba mi się żydowskie określenie Boga – którego zresztą (co ciekawe) się nie wymawia, a które można by przełumaczyć jako „Istniejący, który jest.” Lubię też to, którym Go nazwała niewolnica Hagar: „Żyjący, który mnie widzi” (por. Rdz 16,13). To (dla mnie) jest to, co chodzi. Ale imiona, nazwy – to przecież tylko słowa… Może On pragnie, by ludzie poznawali Go na różne sposoby?

  2. Witaj, przychodzę z rewizytą. Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Przeczytałam kilka Twoich notek. Poruszasz bardzo ciekawe tematy. A co do dzisiejszego. Wiesz, oczywiscie ze czasami jak mi cos nie idzie to winie za to Boga. Ale to jest raczej na takiej zasadzie, ze wiem, ze ukaral mnie za cos… Wiem, nie powinno sie na Boga patrzec jak na Kogos, kto przede wszystkim karze. Ale jednak winy staram sie szukac w sobie. Natomiast jak przytrafia mi sie cos dobrego, wiem ze to dzieki Niemu. Pozdrawiam serdecznie kredkimargaretki.blog.onet.pl

    1. Wiesz, na ile ja Go „znam”, to wydaje mi się, że On woli, kiedy w stosunku do Niego jesteśmy raczej szczerzy, niż grzeczni…Św. Teresa z Avila modliła się nawet tak:”Nie dziw się, Panie, że masz tak niewielu przyjaciół, skoro tak źle się odnosisz do tych, których już masz!”:) A jeśli chodzi o tematy, to piszę po prostu o tym, co mnie samą interesuje.Pozdrawiam.

      1. Gniewanie się na Boga jest dość powszechną ludzką postawą, wynikajacą z „projekcji”. Powodów zwykle jest kilka:1. Bóg podobny do „automatu do coca coli” – wrzucamy modlitwę, i wylatuje nam to, o co się modliliśmy. Jak nie wyleciało, to jest oczywisty powód do gniewu, lub wątpienia o Jego istnieniu.2.Bóg ” automat do sprzątania po ludziach” – skojarzony zwykle z pytaniem: gdyby Bóg istniał, to by do tego nie dopuścił ( wojny, holocaust, katastrofy lotnicze itp.)3. Bóg ” automat do ubezwłasnowolnienia ” – skojarzony z pytaniem o katastrofy naturalne, zatrucie i dewastację środowiska i konsekwencje tegoż. Gdyby istniał, uniemożliwiłby ludziom: osiedlanie się na terenach zagrożonych naturalnymi katastrofami, niszczenia i dewastacji środowiska, itd. poprzez pozbawienie ich woli decydowania o tym, co im na pewno zaszkodzi.

        1. Masz rację, Marku – a mnie dziś znowu (po lekturze pewnego bloga, na którym znów ktoś triumfalnie stwierdził, że Bóg i związane z nim „bajeczki” to bzdury, niegodne nowoczesnego człowieka – ja podobno jestem „nietolerancyjna” ale nigdy nie napisałabym czegoś takiego o ateizmie, nie chcąc nikogo zranić…) przyszło do głowy, że jak na Kogoś, kto podobno nie istnieje, to Bóg ma zdumiewająco wielu „osobistych wrogów”…

          1. Wrogowie Boga, Aniu jak sama wiesz będąc historykiem, „marnieją w oczach”. Jest wiele przykładów wojen z Bogiem i tak pewnie będzie do końca świata, dopiero Paruzja to wszystko ostatecznie zakończy….

          2. Wiem, Marku, ale to i tak zastanawiające, że Ktoś, kto podobno jest tylko wytworem fantazji i „myślenia prymitywnego” wciąż wywołuje w ludziach aż tyle negatywnych emocji…Nigdy nie słyszałam np. o żadnym Towarzystwie do Walki z Wiarą w Krasnoludki czy w UFO, do czego przecież nader chętnie porównuje się wiarę w Boga…

          3. Nie wierzę w krasnoludki, trolle, trzynastki, czarnego kota, zaklęcia szamanów i czarowników, nie wierzę też w przeznaczenie, reinkarnację, nie wierzę w bogów rzymskich, greckich, egipskich, hinduistycznych i wszelkich innych, a wierzę w Trójjedynego Boga. Jaka w tym sprzeczność ? Dla ateistów pewnie fundamentalna, ale co mnie obchodza pomysły ateistów, im też nie wierzę.

          4. Marku, nie wierzysz w aż tyle rzeczy (w które ja zresztą również nie wierzę!) że można by Cię (w pewnym sensie) nazwać „prawie niewierzącym” i „w 99% ateistą” 🙂 Ale w tej akurat sprawie „prawie” czyni wielką różnicę. Ps. Ostatnio czytałam o pewnym matematyku, który – nie mam pojęcia, na podstawie jakich danych – obliczył „prawdopodobieństwo istnienia Boga” na 67%. A mimo to jest głęboko wierzącym i praktykującym chrześcijaninem. To też paradoks, prawda?:)

          5. Istnienie Boga jest dalece nieprawdopodobne, człowieka zresztą również. Ba, nawet istnienie życia nawet najbardziej prymitywnego, to jakieś bardzo drobne ułamki procenta. Ale jednak istniejemy ! Rachunek prawdopodobieństwa nie jest chyba dobrym narzędziem do tego rodzaju poszukiwań.

          6. A ja przytoczę myśl Andrzeja Szmilichowskiego.”Jedną z powszechnie stosowanych i pieczołowicie pilnowanych zasad każdej wiary jest wymazywanie wątpliwości.Taka postawa pozwala żyć bogobojnie i zarazem wygodnie. Ale mało ambitnie.Jak w luksusowym pensjonacie z zamkniętymi /na amen!/ drzwiami. Może dlatego świat zaludnia tak wielu wierzących?Człowiek leniem jest,bytem wyjątkowo wyczulonym na wygodę.”

          7. 🙂 Cytowany przez Ciebie autor również ma rację, Jarku. Zawsze uważałam, że zwątpienie jest bliźnim bratem wiary – tak więc, jeśli ktoś mi mówi, że ZAWSZE wierzył, i NIGDY nie zwątpił, mam wątpliwości…czy w ogóle wierzy. Bardzo głęboko wierzący ludzie często przyznawali się do swoich wątpliwości, nieraz trapiących ich latami. Mój ulubiony ks. Twardowski napisał: „Chciałem wiarę utracić, lecz spokój był dalej…Chciałem działać, pozmieniać – napomniał mnie kamień:”Czyżeś zgłupiał do końca – aktywni czas tracą!” Zwątpić chciałem – w zwątpieniu znalazłem milczenie. To, od czego się wiara z powrotem zaczyna.” A inny ksiądz-poeta, ks. Wacław Oszajca, zapadł mi w myśli pragnieniem, aby „z niewierzącymi spróbować nie wierzyć.” Bo tak się „odnajduje Go istniejącego i nieistniejącego/na wszystkie możliwe sposoby.” Widzisz, ja myślę, że to nie wiara „wymazuje wątpliwości” – to próbuje robić łatwa pobożność – albo gorzej: groźny fanatyzm. Ten, kto ma kogoś zabić „w imię Boga” musi być absolutnie PEWIEN słuszności tego, co robi…Inaczej nigdy by tego nie zrobił.

  3. Napisałaś, że piekło jest dla Ciebie „stanem” wiecznego smutku i samotności. A Biblia mówi, że jest to MIEJSCE, w którym Najwyższy może zniszczyć zarówno duszę jak i ciało (por. Mt 10,28). Jest MIEJSCEM, które posiada bramy (por. Mt 16,18) (a coś, co jest tylko „stanem” bram raczej nie posiada). Jest to MIEJSCE w którym przebywając, ogląda się skażenie (Dz 2,27). Jest hańbą i wiecznym potępieniem (Dan 12,2), wieczną męką (Mt 25,46). Sam Jezus powiedział, że jest tam płacz i zgrzytanie zębów (Mt 24,51). Jest to nieugaszony ogień (Łk 3,17). Gniew, pomsta, utrapienie i ucisk dla tych, którzy o uznanie dla siebie zabiegają i sprzeciwiają się prawdzie (Rz 2,8-9). Wieczne zatracenie, oddalenie od oblicza Pana i od mocy Jego chwały (2 Tes 1,9), wieczny ogień… najgęstsze ciemności zachowane na wieki (Judy 1,7-13). „I będzie męczony w ogniu i w siarce… a dym ich męki unosi się w górę na wieki wieków i nie mają wytchnienia we dnie i w nocy”(Obj 14,10-11). Każdy logicznie myślący wywnioskowałby po przeczytaniu tych fragmentów, że piekło to MIEJSCE, ponieważ GDZIEŚ, czyli w jakimś MIEJSCU muszą się owe kary odbywać. Biblia ukazuje piekło jako zesłanie dla niezbawionych, więc nie łudź się, że, jak to zasugerowałaś „miłość Boga zachowa od tego większość ludzi…a może wszystkich…”. Ja o tym wiem, że nie zachowa i piszę, byś i ty miała tego świadomość. Oddanie swego życia Chrystusowi i życie z Nim jest indywidualną decyzją, a więc jest wyborem każdego człowieka z osobna. Bo jest wyraźnie powiedziane przez samego Jezusa, że jeżeli ktoś się nie narodzi z Ducha, nie ujrzy Królestwa Bożego (J 3,3-5), a więc – PÓJDZIE DO PIEKŁA. Proste – innej drogi nie ma.

    1. Nie jest na pewno „miejscem” w takim sensie, jaki znamy z tego świata. 🙂 Skoro o niebie mówi Pismo, że „ani ucho nie słyszało, ani oko nie widziało” (1 Kor 2,9) to tak samo nie powinniśmy mierzyć „piekła” naszą ludzką miarą i według naszych ludzkich wyobrażeń (jak Dante, który umieścił niektórych ludzi z całym przekonaniem w piekle – podczas, gdy Kościół nigdy nie stwierdził, że ktokolwiek został na pewno potępiony). W starożytności i średniowieczu twierdzono nawet, że „niebo” leży tak wysoko nad ziemią jak daleko doleci w ciągu 7 dni przedmiot wyrzucony pionowo w górę, a „piekło” – tak samo głęboko w dół… Jeśli sprzeciwiam się takim obliczeniom, to już znaczy, że jestem „heretyczką”? Jeśli wolisz: piekło jest MIEJSCEM wiecznego smutku i samotności, ale nie takim „miejscem”, którego współrzędne moglibyśmy oznaczyć na mapie… Lepiej?

Skomentuj ~a Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *