(Nie)bezpieczni na drodze…

Całkiem niedawno pewien bloger – snadź amator „ostrej jazdy”- udowadniał, że prawdziwym zagrożeniem na jezdni nie są wcale piraci drogowi czy nietrzeźwi kierowcy, lecz zbyt restrykcyjne przepisy, „czepiająca się” wiecznie policja, oraz cała rzesza „dobrodusznych kretynów” zachowujących się przepisowo. (Ot, na przykład taka babcia z balkonikiem, która niespodziewanie wtargnie na pasy przy zielonym świetle…).

Wszystko to zapewne w jakimś stopniu prawda – staruszek 80-letni ze względu na stan zdrowia raczej nie powinien już się porywać na dalekie podróże samochodem, absolutnie NIE NALEŻY poprawiać fryzury patrząc we wsteczne lusterko na ruchliwym skrzyżowaniu w godzinach szczytu, a jazda autostradą z prędkością 50 km nie jest jazdą bezpieczną.

Szkoda tylko, że Autor nie miał okazji zobaczyć tego młodego i pełnego fantazji człowieka, którego mózg w mojej obecności zbierano z przejścia dla pieszych (bo wiadomo, że kaski motocyklowe są dla tchórzliwych frajerów – prawdziwy facet się nimi nie zhańbi…).

Albo że nie słyszał o tych bogatych chłopakach , którzy urządzali sobie wyścig z Mokobód do katedry w Siedlcach – cóż za niewinna, męska rozrywka – a nie po to tatuś kupił extra furkę, żeby nią jeździć jakieś głupie osiemdziesiąt. Jeden z ostatnich rekordzistów, który poprawił wynik poprzednika o 1 (słownie: JEDNĄ) minutę zdobył już sobie zasłużone miejsce…na cmentarzu. Warto było! Albo o tych, którzy zabili dwie PRAWIDŁOWO jadące studentki, a sami wyszli z tego bez szwanku (cóż, podobno głupi ma zawsze szczęście…).

Same były sobie winne, idiotki jedne! Ba, to one mogłyby być potencjalnymi „morderczyniami” – a więc słusznie zostały wyeliminowane z ruchu raz na zawsze. Bo kto to słyszał, żeby w granicach miasta jeździć 50 na godzinę… Ale wiadomo, że baby za kierownicą wiozą śmierć… Własną.:/

35 odpowiedzi na “(Nie)bezpieczni na drodze…”

  1. Bardzo ciekawe tylko, że…1. Kask zmniejsza przestrzeń ruchu i reakcji motocyklisty.2. Kask zmniejsza widoczność.3. Kask daje złudne poczucie bezpieczeństwa, a skoro czuje się motocyklista bezpieczniej to może jechać szybciej…4. Motocykliści statystycznie powodują o wiele mnie wypadków niż kierowcy samochodów.5. W przypadku wypadku z uczestnikiem motoru to motorzysta zazwyczaj ponosi konsekwencje, odwrotnie jest z kierowcami aut.Itd…Gringohttp://gringo-pl.blogspot.com

      1. Nie no racja, w kasku lepiej/estetyczniej wygląda śmieć człowieka bo mózg tak bardzo nie wypływa tylko trzyma się kasku i innych nie obrzydza. ;-)Gringohttp://gringo-pl.blogspot.com/

  2. No właśnie! Kiedyś pod notką o tym jak jeżdżą mężczyźni, dostałam właśnie dokładnie takie komentarze, w których udowadnianio mi że stanowię zagrożenie dla ruchu, gdyż jadę z ograniczoną predkością tam, gdzie jest wzmożony ruch pieszych. Niektóre komentarze były kuriozalne i naprawdę wzbudzały niepewność, czy aby wszyscy wiedzą co robią sidając za kierownicą. Pozdrawim!

    1. Czemu się czepiasz mężczyzn? Moja teściowa miała trzy wypadki – wszystkie z jej winy (na szczęście nikt nie zginął, chociaż bez szpitala się nie obyło), mój teść w życiu nie miał nawet drobnej stłuczki, a jeżdżą tyle samo. Moja żona, w porównaniu ze mną, jeździ jak wariatka – sama to przyznaje, a kiedy mamy jechać z dzieckiem w dalszą trasę – prowadzę ja, bo żona twierdzi, że jeżdżę bezpieczniej, przyznają to też nasi znajomi. Co to za prymitywne uogólnienia?

      1. Wiesz, kiedy byłam w północnej Francji, podobne komentarze jak u nas pod adresem „bab za kierownicą” leciały w kierunku…mężczyzn, bo tam w godzinach pracy głównie kobiety jeżdżą samochodami (chyba, że rodzina ma dwa). Tak więc wszystko zależy od punktu widzenia. A skoro już o teściowych mowa… 🙂 Pewien facet radził się kolegi, jak by się tu pozbyć „mamusi.” -Wiesz – odparł kumpel – najlepiej, żeby to wyglądało na wypadek. Kup jej samochód!Po tygodniu panowie spotykają się znowu. – Eee, tam, stary, aleś mi porodził! Ona nie dość, że się nie zabiła, to jeszcze troje niewinnych ludzi ma na sumieniu! – Kupiłeś jej samochód? -Kupiłem.-A jaki?-Malucha.-Ech, ty głupi!Trzeba jej było jakiegoś jaguara kupić!Za tydzień: – Kupiłeś jej tego jaguara?-Nooo…Najbardziej mi się podobało, jak jej głowę odgryzał!

    2. Jeżdżę samochodem od wielu lat i nigdy nie spowodowałem wypadku, natomiast we mnie „wjechano” już parę razy. Większość wypadków jest wynikiem bezmyślności, chamstwa i braku wyobraźni kierujących. W Polsce do tego dochodzi „bohaterszczyzna drogowa” i bimbanie sobie z innych uczestników ruchu oraz dodatkowo, powszechne pijaństwo. Jest to wiernym obrazem ogólnego niskiego poziomu kultury osobistej wielu posiadaczy pojadów i pieszych, którzy nieraz też są nie bez winy. W cywilizowanych krajach, nie czuje się na drogach takiego poziomu agresji jak w Polsce. W Austrii, Niemczech, czy nawet we Włoszech czułem się na drogach całkowicie bezpieczny a w Polsce mam ciągły lęk, czy jakiś drogowy debil we mnie nie wjedzie po raz kolejny.

      1. Podpisuję się pod tym „obiema ręcyma”, Marku. Co z tego, że jesteś dobrym kierowcą, jak jakiś wariat drogowy i tak Cię zabije?Aż strach się bać…Ps. Kiedyś, tuż przed świętami Bożego Narodzenia wracałam z bratem do domu ze szkoły, a ponieważ było bardzo ślisko mój brat (agnostyk!) kazał mi się modlić, żebyśmy dojechali szczęśliwie. Nagle z naprzeciwka wyjechał z ogromną prędkością czarny mercedes i już widziałam oczyma duszy jak wjeżdża nam w przednią szybę (czasami człowiek w ułamku sekundy zdaje sobie sprawę z tego, że coś jest nieuniknione…). Nie było wyjścia, musieliśmy uciekać do rowu. Koła zabuksowały w śniegu, przelecieliśmy przez rów i uderzyliśmy w drzewo (na szczęście z małą prędkością). Maluch, którym jechaliśmy, wyglądał jak harmonijka, ale my wyszliśmy z tego bez jednego draśnięcia. I jak tu nie wierzyć w cuda?:) Jako ciekawostkę mogę dodać, że w bagażach miałam gipsową figurkę aniołka, którą podarowała mi moja utalentowana plastycznie przyjaciółka – aniołek skutkiem zderzenia rozpadł się w proch i pył. To samo mogło stać się z nami…

        1. Ciekawe jaki rodzaj belzebuba powoził tym mercem. Najwyższemu Wielkie Dzięki za Twoje ocalenie! Mnie też chcieli rozjechać wręcz na miazgę, ale jakoś cudem tego uniknąłem, tylko bryka mocno ucierpiała. Ten, który to zrobił był nawalony do wiwatu i do tego, jak się okazało, był to zawodowy kierowca ( po pracy, zawodowy kierowca też człowiek i pragnienie ma, a do chałupy na piechotę miał łydkować ?)

    3. Nie przejmuj się. Jeden z moich znajomych, który jest taksówkarzem od 20 lat, powiedział kiedyś,v że gdyby to od niego zależało, połowę kierowców wysłałby na badania psychiatryczne. Psychologowie twierdzą, że młodzi kierowcy płci obojga czują się niepewnie za kierownicą, z tą różnicą, że kobiety wtedy zwalniają (niekiedy za bardzo), a mężczyźni dociskają gaz…

      1. Młode kobiety za kierownicą często przypominają spłoszone kury, jadą na oślep ( na szczęście zwykle dość wolno), a przepisy drogowe głów się im nie trzymają. Czasami dochodzą do tego problemy z kierunkami ( prawy myli się z lewym i odwrotnie). Jednak mimo wszystko stanowią na ogół mniejsze zagrożenie od młodzieńców, z których prawie każdy uważa się conajmniej za Kubicę, ze skutkiem zwykle bardzo opłakanym.

        1. No, tak… „Kochanie, jestem pewien, że zauważyłabyś ten zakręt, gdybyś tylko otworzyła oczy!”:) To tak, jak w tym dowcipie… W Zakopanem zdarzył się wypadek, jedynym świadkiem był baca. „-Widzieliście, baco, jak to było? – Ano, widziołech…To opowiedzcie! -Widzicie, panowie, to drzewo? – No, widzimy…-Widzicie, a oni nie widzieli…”

  3. Takie wyscigi to jeszcze małe piwo. W moim miescie miał miejsce jakies dwa lata temu lepszy numer. Młodzieńcy po wyjściu z pubu w ktorym sie i pije i cpa urzadzili sobie zabawe. Wjezdzali na pełnym gazie na skrzyzowanie (droga przelotowa do granicy) z ….zamknietymi oczami na zasadzie przejedzie, nie przejedzie. Pare razy im sie udało, raz niespecjalnie,trafili w tira – jak dobrze pamiętam dwa trupy a reszta w szpitalu. A co mnie w tej sprawie zupełnie zniesmacza? bodajże kierowca – kretyn jest pochowany na cmentarzu niedaleko drogi więc grób rzuca sie w oczy. Grób wypasiony, wielkie serce z białych kwiatów przez okrągły rok, zdjęcie ogromne, widocznie rodzina uważa że to bohater a nie morderca.

    1. Co chcesz, nawet kretyn miał kogoś, kto go kochał…A to, co napisałaś, przypomniało mi jeszcze jedno wydarzenie – dwóch kumpli postanowiło przejechać się samochodem. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że jeden z nich był…niewidomy, a drugi, ten, co go podobno miał „prowadzić”, kompletnie pijany. Policjanci zorientowali się dopiero, gdy ten pierwszy nie mógł trafić w ustnik alkomatu. A co dopiero sądzić o „wyczynach” sławnych i bogatych, jak Otylia Jędrzejczak, czy ostatnio Tomasz Stockinger, który prowadząc w stanie nietrzeźwym spowodował stłuczkę i spokojnie odjechał z miejsca zdarzenia. Założę się, że w tym przypadku skończy się na grzywnie…

  4. W Polsce większość chce udowodnić że ma lepszy samochód i umie jeździć (niepewność). W innych krajach po prostu jeżdżą , bo samochód tam służy tylko do przemieszczania się a nie do wyczynów na drodze. Samochody w domu mają od dziecka. Pozdrawiam.

    1. Moja ciotka mieszkająca we Francji jeździ Renaultem i twierdzi, że w Polsce praktycznie nie ma dróg, na których dałoby się bezpiecznie jeździć szybciej, niż 90 na godzinę. Mówi także, że zawsze ją dziwi, jak rodacy „zarzynają” swoje stare graty, byle tylko mieć satysfakcję: „A jednak wyprzedziłem tę renówkę!”

      1. Ma dokładnie takie samo spostrzeżenie i wieczorem taki kierowca „Malucha” z dumą będzie opowiadał znajomym o sukcesie. To jest „prawdziwy Polak Katolik” właśnie!!! Miłych chwil w zapłakanej jesiennej aurze .

        1. Właśnie, właśnie – toż to „wyczyn” jak wygrana pod Grunwaldem. Nie będzie „Francuz” pluł nam w twarz!:))) Dziękuję za życzenia, jestem trochę niezdrowa – jakiś jesienny wirus nas dopadł…

    2. Odnoszę też wrażenie, że agresja u części facetów za kierownicą, której nie mogą gdzie indziej wyładować( np. w pracy mają ogony podwinięte, lub w domu siedzą pod pantoflem),wyładowują na drodze. Rozpędzenie pieszych na pasach, pogonienie staruszki lub rozjechanie psa to dla nich dowód władzy, jaką chwilowo posiadają.

      1. Masz rację – w świecie, gdzie typowo męskie zachowania bywają coraz częściej szykanowane (odnoszę wrażenie, że marzeniem wielu feministek byłby mężczyzna z mózgiem „przesterowanym” hormonalnie na kobietę – brrr!) – w niektórych szkołach w Europie Zachodniej zakazano już nawet gry w piłkę, jako zbyt „brutalnej” (a co – niech się chłopcy nauczą skakać w gumę albo kręcić hula-hoop! ;)) prowadzenie samochodu jest często jedyną czynnością, przy której mogą okazać swoją „męską siłę.” No, to pokazują, jak potrafią…

          1. Metroseksualni (ja ich nazywam także „wieczni chłopcy”, w typie Kuby Wojewódzkiego, który dobiega pięćdziesiątki, a zachowuje się i ubiera jak nastolatek), którzy gotowi kłócić się ze swoją partnerką o to, czyj krem nawilżający jest lepszy, to na pewno skutek pewnego zachwiania męskiej tożsamości w dzisiejszych czasach. O. Janusz Pyda w „Listach starego anioła do młodego” napisał o nich: „Wielu mężczyzn współcześnie rozwija w sobie takie cechy, które są piękne i wspaniałe, ale jednak nie do nich należą. Skutkiem tego stają się często niezwykle wrażliwymi i wypielęgnowanymi…narcyzami.” Podobno wymyślono już nieco bardziej „męski” typ metroseksualnego – nazywa się to chyba „metropolis” czy jakoś tak… Czuły barbarzyńca?;) Mnie samej jednak bardziej odpowiada pomysł, że prawdziwy mężczyzna powinien być (jednocześnie) jak Lew i jak Baranek. Jak Jezus, który był jednym i drugim. Cała sztuka polega na tym, żeby wiedzieć, kiedy wskoczyć w jedną lub w drugą skórę. I mogę chyba powiedzieć, że mam szczęście mieć przy sobie mężczyznę, który się bardzo stara sprostać temu ideałowi. Szczęściara ze mnie! 😉

  5. masz całkowita rację, zarówno z poprawianiem fryzury w lusterku wstecznym jak i 80latkiem za kierownica. ale moge powiedziec, że w pewnym sensie rozumiem tego kogos, kto mówił, że policja za bardzo się czepia. ale tylko w pewnym sensie. powiem Ci jak to wyglada teraz na przykład w niedalekiej okolicy mojego domu. na jednej ulicy panowie stoja i łapią tych, którzy jadą ponad 30km/h (na prostej drodze z jedynymi zabudowaniami za płotem), a na sasiednim skrzyzowaniu gdzie trwa remont nie ma nikogo: dzieci nie moga przejśc przez jezdnie do szkoły, a w powietrzu aż furkocze od klaksonów i ma się wrażenie, że w każdej chwili będzie „łup”! pozdrawiam jesiennie P.S. Jestem u Ciebie pierwszy raz, więc przy okazji – witaj 🙂

    1. Witaj!:) Oczywiście, wiem, że tam, gdzie jest ograniczenie prędkości do 30 na godzinę, wszyscy (w Polsce) jadą 50, a tam, gdzie jest do pięćdziesięciu, jeżdżą siedemdziesiąt (a i tak jeszcze są z siebie dumni, bo „przecież i tak zwolnili!”). Jest też prawdą, że u nas łatwiej postawić kolejny znak, niż naprawić drogę – ale czy to znaczy, że ci, którzy ustalają te wszystkie przepisy po prostu „nie znają życia” ? Sądzisz, że byłoby lepiej zapytać samych kierowców o opinie w tej sprawie?

      1. Ale z drugiej strony nadużywanie ograniczeń wywołuje reakcję lekceważenia wszelkich ograniczeń, bo właśnie łatwo się usprawiedliwiać, że tak się nie da. Gdyby ograniczenia były tylko w tych miejscach, w których są rzeczywiście potrzebne, nie byłoby atmosfery społecznej akceptacji dla wykroczeń.

        1. I tu się z tobą zgadzam.Mąż jeżdzi juz ponad 30 lat (bezwypadkowo), bez żadnej brawury a gwarantuje że egzaminu na prawo jazdy by nie zdał, co więcej nie ma takiego kierowcy który jeżdziłby dokładnie tak jak na egzaminie z prawa jazdy.

        2. No, tak – tylko że zdania na temat, gdzie ograniczenia są rzeczywiście potrzebne, zawsze będą podzielone. 🙂 Może więc ustawodawcy powinni jednak zapytać o to samych kierowców – i przychylić się do zdania większości?

      2. nie nie, nie chodzi mi o to, że nie znaja życia, tylko niech policja zajmie sie nie tylko łamiacymi przepisy, ale tez np ułatwianiem zycia kierowcom. a że nalezałoby ich zapytac o zdanie – prawda. pozdrawiam

  6. Kiedy mogę unikam prowadzenia samochodu. Nie cierpię tego bo jak nigdzie indziej czasem mam ochotę jednego z drugim debilem szosowym trzasnąć w łeb. Kierowcy jeżdżą bez wyobraźni. Nagminnie wyprzedzają na wzniesieniu, na zakrętach, poboczami (sic!). Pamiętam jak w zeszłym roku jechaliśmy nad morze. Ja prowadziłam. Jechałam i tak nieprzepisowo bo 100 -110 km/h. Ale było nad ranem, w miarę pusta droga. Dla innych jechałam za wolno !! Wyprzedzali mnie jak nic. W pewnym momencie mąż kazał mi lekko zdjąć nogę z gazu – nie wiem czy miał przeczucie. Ktoś nas wyprzedził i za 5 km stracił życie na zakręcie. Inny glupek jechał z naprzeciwka i wyprzedzał na zakręcie i poszli na czołowe. Nie będę opisywać wypadku. Makabra! Dojechałam na miejsce wypoczynku jak automat. A na motocyklistów i ich wyczyny na drodze mam jedno określenie – dawcy narządów. Szkoda,że swoją bezmyślnością czasem i cudzych..

  7. To co dzieje się na drogach to jest jakaś paranoja! I nic nie dają wiadomości o kolejnych śmiertelnych ofiarach piratów drogowych. Mi wystarczył raz na całe życie widok czarnych worków na boku autostrady… (codzienna-egzystencja)

  8. Ostatnio widziałam ciekawe zjawisko. Droga prosta jak drut, godzina szczytu, duże miasto a korek jak okiem sięgnąć pewnie na pare kilometrów. Na czele korka jechała dostojnie elka z taką prędkością jak w przepisach – wiadomo kursant słucha instruktora a reszta kierowców dostawała wscieklizny.

    1. Oczywiście, jest prawdą, że polskie przepisy (nie tylko drogowe zresztą!) należałoby znacznie uprościć, bo obecnie zawierają tyle kruczków, że chyba nikt – choćby i chciał – nie może być wobec nich całkowicie w porządku…

  9. Właśnie wczoraj wróciłam z Krosna Odrzańskiego, w sumie podróż tam i z powrotem to jakieś 800km. Na tak daleką trasę jechałam pierwszy raz w życiu. Strasznie przeżywałam tę podróż, ale ostatecznie zaufałam Bogu i jego opiece oddałam swoje i pasażerów życie. Mam prawo jazdy od grudnia 1999r., ale nie jeżdżę zbyt często. Moja ulubiona prędkość to 80km/h, natomiast na autostradzie jechałam max.130km/h i to i tak była jak na mnie zawrotna prędkość. W życiu nie odważyłabym się jechać 160 czy 170km/h tak jak co niektórzy jeżdżą. Zresztą szkoda mi pieniędzy na mandaty.Poza tym nie jechałam sama, ale z dziećmi i innymi dorosłymi i przecież odpowiadałam również za ich życie.Pozdrawiam ciepło wszystkich kierowców:)

Skomentuj pioanka@op.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *