Sterylizacja jako zbawienie ludzkości…

Coraz częściej podnoszą się głosy, że – za przykładem Wielkiej Brytanii – sterylizacja powinna być w Polsce legalna, dostępna „na każde życzenie” i refundowana z budżetu państwa.

Pominę na razie fakt, że to zakrawa na paradoks, iż – wobec postępującego kryzysu demograficznego – ludzie wciąż myślą tylko o tym, jak by tu NIE MIEĆ dzieci…

Ale coraz większa popularność tego zabiegu świadczy chyba o fiasku tradycyjnych metod antykoncepcji, nawet tych rzekomo „stuprocentowo skutecznych” jak implant czy plaster antykoncepcyjny. Wszystkie one przecież były reklamowane jako niezawodny sposób na wyzwolenie z horroru nieplanowanej ciąży (przecież wiadomo, że nic gorszego, niż „niechciane dziecko” nie może się człowiekowi w życiu przytrafić…) – a jednak, po latach takiej polityki, coraz więcej kobiet jest rozczarowanych tym, co miało im przynieść upragnioną „wolność” – i nie chcą się po prostu dłużej męczyć z tymi wszystkimi hormonami, plastrami i globulkami…

Jak by na to nie spojrzeć, wydaje się, że ludzka płodność jest tak straszliwą i nieopanowaną siłą, że jedynym naprawdę skutecznym sposobem, aby nią kierować, jest…pozbyć się jej raz na zawsze.

Idąc tym tropem, należałoby też powiedzieć, że obcinanie rąk złodziejom (stosowane do dziś w krajach muzułmańskich) jest skuteczną i właściwą metodą walki z kradzieżami, wycięcie łechtaczki zapewnia wierność kobiety w małżeństwie, a zabieg zmniejszania żołądka może z powodzeniem zastąpić dietę odchudzającą i zdrowy tryb życia…

Sęk w tym, proszę państwa, że w każdym z wymienionych przeze mnie przykładów chodzi o bardzo poważne okaleczenie. A sterylizacja, z uwagi na swoją nieodwracalność (i możliwe konsekwencje)  NIE MOŻE być polecaną powszechnie metodą antykoncepcji. 

Sądzę, że powinna być stosowana jedynie w wyjątkowych przypadkach (np. jeśli zajście w kolejną ciążę poważnie zagrażałoby życiu lub zdrowiu kobiety, a inne środki okazały się nieskuteczne), zawsze dobrowolnie (bo obawiam się, że ludzkość wkrótce zacznie tak „uszczęśliwiać” osoby niepełnosprawne lub ubogie) i na pewno nie „na każde żądanie.” (Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie domaga się od lekarzy prawa do obcięcia sobie palca na każde życzenie, prawda?) Sprawa to nazbyt poważna.


A niedawno w materiale TVN24 stwierdzono, że nawet jeśli ktoś po takim zabiegu zmieni zdanie i zapragnie jednak mieć jeszcze dzieci, to w zasadzie… żaden problem, bo zawsze przecież można poddać się zabiegowi…in vitro! Ja najmocniej przepraszam, ale to już chyba jest lekka (?) przesada?

Ale z drugiej strony… Na upartego nawet w Ewangelii można by się dopatrzeć (tak, jak zrobił to m.in Orygenes) swoistej „pochwały” sterylizacji jako swego rodzaju „mniejszego zła”. 😉 Przecież Jezus mówi:


Jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny. I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego.” <Mt 18, 8-9>

I tak sobie myślę, że gdyby np. pani Alicja Tysiąc w swoim czasie – zamiast domagać się aborcji – poddała się raczej sterylizacji, oszczędziłaby sobie wielu cierpień i upokorzeń, nad którymi teraz tak ubolewa… Przynajmniej WTEDY dyskusja dotyczyłaby rzeczywiście tylko jej prawa do dysponowania własnym ciałem…


71 odpowiedzi na “Sterylizacja jako zbawienie ludzkości…”

    1. Po trosze masz rację – ale jednak ludzie dyskutują i spierają się o to. Czemuż nie miałabym i ja dołożyć swoich trzech groszy? Pasjami lubię takie kontrowersyjne tematy…:) Może lubię prowokować?:)

  1. Generalnie jestem za wolnością. Skoro Bóg dał człowiekowi wolną wolę to dlaczego ja mam być przeciwko ? Natomiast ja nie wysterylizowałabym nawet zwierzęcia..bo uważam to za niehumanitarne. Jesli bym wzięła zwierzę do domu to z całym dobrodziejstwem inwentarza. Generalnie sterylizacja jakoś kojarzy mi się ze strasznymi eugenicznymi teoriami..i czynami.., które wcale razem z III Rzeszą się nie skończyły (vide Szwecja i sterylizacja Cyganek).

    1. Mnie też jakoś brzydko się to kojarzy- zresztą w Szwecji sterylizowano „dla ich dobra” nie tylko Cyganki, ale także niepełnosprawnych i chorych psychicznie…Na pewno sterylizacja jest MNIEJSZYM złem, niż np.aborcja. Generalnie jednak uważam, że Pan Bóg nie po to dał nam ciało, żebyśmy wycinali sobie różne (zdrowe) jego części wedle uznania. Szczerze mówiąc, byłam zszokowana, gdy rodzice dziewczynki, której mózg zatrzymał się na poziomie niemowlęcia, kazali lekarzom wyciąć jej narządy płciowe (żeby „zapobiec molestowaniu w przyszłości”) a także skrócić kończyny, „żeby się mieściła w wózku.” Nie potrafię rozsądzić, czy to rzeczywiście „dla jej dobra” czy raczej dla wygody jej opiekunów. Miałam nawet poważne wątpliwości (na szczęście jej rodzice mieli je także) w przypadku pewnej małej Hinduski, która urodziła się z dwudziestoma czterema paluszkami (po sześć u każdej rączki i nóżki). Dodatkowe paluszki były śliczne, zdrowe i zupełnie normalne – a sześciopalczastymi dłońmi można przecież równie dobrze chwytać przedmioty i biegać na sześciopalczastych stopach – więc zaistniało pytanie, czy NALEŻY dziewczynkę narażać na stres i ból związany z taką operacją. Niestety, nie wiem, co ostatecznie zdecydowali. A psu nie podcięłabym nawet uszu czy ogona – uważam to za niepotrzebne okrucieństwo.

      1. Jezeli chodzi o chorych psychicznie to wydaje mi się że sterylizacja jest dobrym rozwiazaniem i wcale nie jestem golosłowna. Szwagierka mojej kuzynki jest niedorozwinięta umysłowo i to znacznie. Wogóle sie nie myje, zyje w zupełnym „chlewie”, jak ma jakies pieniądze to w jeden dzień przepuszcza na słodycze (az do płukania żołądka) a potem wymusza od rodziny. Umysł ma słaby ale ciało chetne i znalazła sobie partnera o poziomie równym jej poziomowi. O antykoncepcji nie ma mowy bo ona nawet nie wie co to jest i wyobraz sobie że zachodzi w ciążę – o opiece nad dzieckiem nie ma pojecia, dziecko po rodzicach byłoby pewnie też niedorozwinięte, ciekawe kto by miał takiego dzieciaka chować, pewnie jakis zakład opiekuńczy. No i jest jeszcze wyjście drugie, skrobanka.

        1. Wyjście pierwsze jest bezsprzecznie lepsze niż drugie – choć budzi mój wewnętrzny opór potraktowanie ludzi upośledzonych jednie jak „zwierzątek” za które ktoś musi zdecydować (i je wykastrować), bo one nie mają własnej woli. Już pominę fakt, że często „takie” kobiety rodzą zupełnie zdrowe dzieci, bo to nieistotne wobec Twojego pytania „kto by takiego dzieciaka chował?” Przyjmijmy, że nikt. I że czasami naprawdę jest to najlepsze (albo jedyne) wyjście. (Tak sądzę). Ale jest tu jeszcze inna kwestia – NIE WSZYSTKIE zaburzenia psychiczne są nieuleczalne i nieodwracalne, niektóre całkiem dobrze poddają się leczeniu. I jak sądzisz, co sobie pomyśli taka osoba, gdy się (załóżmy) ocknie ze swego stanu (a jak straszny może być to stan, miałam okazję doświadczyć zaraz po porodzie)? Z pewnością będzie ogromnie szczęśliwa i wdzięczna lekarzom… Wydaje mi się, że zawsze należy być bardzo ostrożnym w przypadku podejmowania decyzji za innych…

          1. Jezeli ktos nie moze sam za siebie decydować bo jest ubezwłasnowoniony to ktos musi to robic za niego. Wyobrazasz sobie co by było jakby taka osoba podejmowała decyzję?, ciekawe kto by ponosił tego konsekwencje. A choroba psychiczna chorobie psychicznej nie jest równa. Cos niecos wiem na ten temat, syn sasiadki pracuje w szpitalu psychiatrycznym od wielu lat i twierdzi z własnego doswiadczenia ze np. szoki sa uleczalne ale przewlekłe choroby są jedynie zaleczone a nie wyleczone. Predzej czy póżniej taka osoba do szpitala powraca.Widziałas kiedy schizofrenika całkiem wyleczonego, on moze nie mieć objawów latami a potem ni z tego ni z owego choroba powraca.

          2. Schizofrenia, Olu, jest faktycznie nieuleczalna (przynajmniej jak dotąd – któż to wie, co będzie w przyszłości). Znam jednak kilka osób, które dzięki odpowiedniemu leczeniu funkcjonują z nią prawie zupełnie normalnie – i nie wydaje mi się, by były szczęśliwe, gdyby ktoś postanowił je wysterylizować na wszelki wypadek. Niektóre nawet pragną mieć dzieci, choć, po pierwsze, niezupełnie wiadomo, na ile skłonność do tej choroby się dziedziczy, a po drugie stosowane lekarstwa mogą upośledzać płodność. Generalnie zaś „choroba psychiczna” to nie to samo co „upośledzenie umysłowe” (niepełnosprawność intelektualna) – pierwsze bywają uleczalne, drugie zazwyczaj jest trwałe (choć ma różne „stopnie” i nie musi wcale oznaczać ubezwłasnowolnienia). Z opisanych objawów nie wynika, jak jest w przypadku Twojej krewnej. Niedawno też na jakimś blogu przeczytałam o przypadku dziewczyny z tylko niewielkimi „trudnościami w uczeniu się”, którą brytyjska opieka społeczna ostrzegła, że w przypadku gdyby zaszła w ciążę nie pozwoli jej się wychowywać własnego dziecka. Myślę, że CZASAMI (nie zawsze!) kierujemy się nie tyle dobrem takich osób, ale naszymi wyobrażeniami na temat tego, co dla nich byłoby najlepsze. Przypomina mi się tutaj pewna mama niepełnosprawnej intelektualnie córeczki, która zastanawiała się, czy kupić małej lalkę, „bo przecież ona i tak nigdy nie będzie matką – po co ma się przyzwyczajać, opiekować?”

          3. A co sadzisz o kobiecie ocięzałej umysłowo (mąz taki sam) ktora co roku rodzi dzieci bo jak twierdzi lubi być w ciązy a potem dzieci wszystkie ida do domu małego dziecka (ona jak urodzi traci zainteresowanie). Dzieci jak na razie 7 sztuk, wszystkie niedorozwinięte wiec na adopcje nie mają co liczyc.Sama znam taka dziewczyne, ociężała umysłowo, urodziła dwoje dzieci.Dzieki spirali na tym na razie sie skończyło (spiralę dostała prawie na przymus bo i tak nie rozumiała co jest ta spirala, jeżeli kobieta w ciąży pyta czy jak urodzi to jej….pępek pęknie to o czym my mówimy) Potrafiła od czasu do czasu dziecmi sie opiekowałać, ale też potrafiła niemowle zostawić w domu i na tydzień, dwa wyjechać -ot tak, przed siebie. Dobrze ze jej partner był normalny bo jakby i on ot tak sobie wybył na pare dni to dzieci by pewnie z głodu pomarły.

  2. sterylizacja powinna być w Polsce legalna- Tak, dostępna „na każde życzenie”- Tak, refundowana z budżetu państwa- NieTyle w temacie

    1. EVO – ale zauważ, że jeśli chodzi o Twoje ostatnie „nie!” mogłaby się natychmiast rozpętać batalia ze strony lewicowców na temat dostępu do tego „dobrodziejstwa ludzkości” dla najuboższych. 🙂 A jeśli chodzi o „każde życzenie” pacjenta – to jak to pogodzić z fundamentalną zasadą medycyny – „primum non nocere”?:) Już tu gdzieś pisałam o mężczyźnie, który przechodzi serię bolesnych, skomplikowanych i niebezpiecznych zabiegów tylko po to, aby…upodobnić się do kota, którego uważa za swój „totem.” I nie to mnie dziwi, że ktoś mógł wpaść na taki pomysł, ale to, że znaleźli się lekarze, którzy gotowi są taki szaleńczy plan wykonać… Bo wciąż nie jestem pewna, czy WSZELKIE ingerencje w nasze ciało, jakie nam tylko przyjdą do głowy, są potrzebne i właściwe.

      1. Tak, tak to akurat mogę się domyślić, że lewica zaraz niosłaby hasło ” Dopłaty do Sterylizacji” na swoich ideowych sztandarach. Tylko nie rozumiem czemu Wszyscy muszą się dokładać do tego, że ktoś nie chce mieć dzieci (w ogóle lub więcej). Nie chcesz mieć dzieci- zmień swoje życie seksualne a nie wyciągaj kasę od państwa.

        1. A ja trochę przekornie zapytam – czy w takim razie zaprzysięgli wrogowie „bachorów” powinni dopłacać tym, którzy CHCĄ mieć dzieci? A jeśli tak, to dlaczego? 😉 Bo tak sobie myślę, że to synowie i córki „dzieciorobów” będą kiedyś myć i karmić tych singli w domach opieki…Oraz pracować na ich emerytury.

          1. Moim zdaniem również nie, ale gdyby porównać te obie sytuacje to ci drudzy(dziecioroby) mieliby napewno większe prawo do takowej dopłaty.Sterylizacja wydaje mi się pewnego rodzaju „kaprysem”, natomiast wychowanie dzieci jest jednak pewnego rodzaju wkładem w życie społeczne. Ale to tylko moje osobiste odczucia.

          2. Ale ja przepraszam bardzo. Przeważnie jak to „pięknie” określiłyście i „dziecioroby” i ci co ewentualnie chcieliby dokonać sterylizacji – płacą ubezpieczenie zdrowotne prawda? Z jakiej racji mamy decydować na co chcą przeznaczać swoje pieniądze ? Jestem za całkowitym sprywatyzowaniem składek zdrowotnych. Wtedy skończyłyby się te walki ideologiczne o in vitro, sterylizację i inne „grzechy”.

          3. Izo, nie każda debata ETYCZNA musi być od razu „ideologiczna” i sądzę, że takie dyskusje nie skończą się nigdy, dopóki trwać będzie ludzkość. Przynajmniej mam taką nadzieję – i wcale nie o „grzeszność” tego czy owego czynu tu chodzi… 🙂

          4. Przepraszam Cię Albo ale w Polsce takie debaty są „skażone” ideologią . Myślę, że będą już za chwilę przekształcone w rzeczywiscie debaty etyczne bo już, już idzie nowe WOLNE pokolenie !

          1. No, tak – ale przecież można powiedzieć, że jest to pewnego rodzaju „inwestycja na przyszłość”, prawda? 🙂 Ale wielu z tych, którzy są przeciw becikowemu (które faktycznie czasami prowadzi do patologii) i innym „ulgom prorodzinnym” (a takie są już w CAŁEJ Europie, nie tylko w tej „ciemnej” Polsce, bo wszędzie zauważono, że z tą płodnością nie jest najlepiej…) jednocześnie entuzjastycznie popiera dofinansowania do in vitro. No, to w końcu jak – rodzić dzieci to „ciemnota i zacofanie” czy „niezbywalne prawo człowieka”? 🙂 Bo jakoś niektórzy politycy nie mogą się zdecydować… 🙂

          2. W całej Europie sa ulgi prorodzinne ale w Polsce? becikowe, pare złotych zasiłku rodzinnego, ulga w PIT (przewaznie podatek za mały żeby ulge wykorzystać) i to wszystko no i jeszcze jedno – przewaznie jak kobieta pójdzie rodzic to z praca może sie pożegnać.Kobiety rodza po jednym dziecku albo wcale i nie sie co dziwic (ale to sa kobiety myslące) a te nie myslace rodza na zasadzie co rok prorok, Pan Bóg da dzieci to i da na dzieci a jak nie da to opieka społeczna i płaczliwe listy do gazet – ludzie pomóżcie bo nie mam na chleb.Osobiście nic nie mam przeciwko wielodzietności, mozna mieć i 10 dzieci ale jak sie ma warunki ku temu.

          3. We Francji i Wielkiej Brytanii, Olu, tych ulg jest jeszcze więcej – do tego stopnia, że można za nie całkiem wygodnie żyć „na koszt państwa” i wcale nie pracować. I obecnie te kraje mają najwyższy współczynnik dzietności – choć przypuszczam, że duża w tym „zasługa” także muzułmanów, którzy niespecjalnie przejmują się naszym „oświeconym poglądem” że tylko ludzie „niemyślący” mają dużo dzieci. I podejrzewam, że ci, którym obecnie przeszkadza obecność chrześcijaństwa w przestrzeni publicznej już niebawem poczują się znacznie lepiej – krzyż zastąpi półksiężyc… Obym się myliła.

          4. Wlasnie o to chodzi. Jakby kobiety bylo stac to by dzieci rodzily, jak ktos ma jedne pobory i pare kredytow , mieszka katem u rodzicow to z czego dziecku da jesc?

          5. Niby tak – ale z drugiej strony, Olu, w tych samych dwóch krajach też jest 200 tysięcy skrobanek rocznie (tak samo, jak – podobno – w biednej Polsce) więc to chyba jednak NIE TYLKO o to chodzi, czy ktoś ma „warunki” czy nie, ale i o to, czy DZIECKO, samo w sobie, jest dla niego jakąś wartością, czy tylko wpadką, ciężarem, problemem, przeszkodą w „szczęśliwym” życiu. Śmiem twierdzić, że w cywilizacji zachodniej dawno już przestało być taką wartością. Nawet, jeśli ktoś CHCIAŁ mieć, dajmy na to, pięcioro dzieci i ma ku temu „warunki”, często pierwsze pytanie, jakie usłyszy to: „A co, nie zabezpieczaliście się?” Wiem, co mówię – moja mama urodziła nas TROJE (a nie trzynaścioro!), a i tak przy trzecim porodzie musiała wysłuchiwać uwag w rodzaju: „Te ze wsi to takie są ciemne, że nie wiedzą kiedy przestać rodzić!” A tak naprawdę, kogo to powinno obchodzić?! Wychodzi na to, że źle jest mieć dzieci. A na pewno gorzej, niż ich nie mieć.

          6. Kiedys w telewizji pokazywali rodzine wielodzietna, dzieci bylo pwne z 10 a kobieta dalej w ciazy ale nikt ich nie potepial. Dom przestronny, urzadzony, dzieci zadbane, kazde jakies zajecia dodatkowe typu balet , szkola muzyczna czy jezyki i nikt sie nie dziwil. Ale jak ojciec bez pracy, matka zarabia grosze, jedna izba a dzieci juz czworo tak jak u chrzesniaka mojego meza to trudno sie nie dziwic.

          7. Widziałam ten reportaż, Olu – oni byli w Neokatechumenacie, a tam dzieci są traktowane jak największy skarb. 🙂 Pomijam przypadki skrajnej nędzy, bezrobocia czy innych patologii (bo wtedy na pewno dzieci mieć NIE NALEŻY) – czasami jednak jest to kwestia tego, jakie się ma priorytety. Moja nauczycielka od pdż-tu miała ośmioro dzieci (oboje z mężem marzyli o takiej dużej rodzinie) i mówiła, że czasami jest ciężko, zwłaszcza, kiedy dzieciaki zaczynają pytać, dlaczego nie mają tego czy tamtego (co, naturalnie, kolega-jedynak dawno już ma…). Kiedyś nawet opowiadała, że dorastająca córka wykrzyczała jej w twarz: „Bo wy po prostu macie za dużo dzieci!” „No, dobrze – odparła na to – To może mi powiesz, O KOGO z was jest Twoim zdaniem za dużo?”

          8. Uwazam jedno, mozna mieć marzenia ze będzie się miało i 15 dzieci ale marzenia maja to do siebie że nalezy je weryfikować w zalezności od mozliwości. Dla mnie takie podejście jest egoistyczne, chce mieć dzieci i mi wisi czy bedę mogła tym dzieciom zapewnic chocby minimum tego co powinny mieć.To ze dzieci wcale nie maja komfortu psychicznego widać tej pani jest obojętne, liczy się tylko ona i jej chęć posiadania.

          9. Zgoda, Olu, tylko ja nie wiem, czy na pewno „komfort psychiczny” u dziecka powinien polegać na tym, że dostaje natychmiast WSZYSTKO co tylko chciałoby mieć (bo inni już to mają). No, bo jeśli tak, to nawet z jedynakiem trzeba by było być chyba milionerem. Zapewniam Cię też, że dzieci mojej nauczycielki były kochane, zadbane, dobrze kształcone (zajęcia językowe, taniec, basen…). A że nie można im było kupić np. 8 komputerów? O, tak – to istne maltretowanie i egoizm ze strony rodziców…:) Bardzo Cię proszę – nie przesadzaj. Nie zawsze fakt, że się ma dużo dzieci świadczy o „nieodpowiedzialności” nie zawsze też to, że się nie chce ich mieć jest przejawem wielkiej życiowej mądrości.

  3. Zaglądam czasem na ten blog i nie przypuszczałem, że Autorka jest zdolna do rzucenia jeszcze jednym kamieniem w tak juz potłuczoną Alicję Tysiąc.

    1. Jako człowiekowi strasznie współczuję pani Tysiąc. W normalnym kraju to co chciała zrobić byłoby między Nią a Bogiem. W Polsce każdy ma coś do powiedzenia (nienajmilszego ) w Jej sprawie. Wstyd ! A taki katolicki kraj niby…

    2. Przepraszam, ale nie cisnęłam w tę panią żadnym złym słowem. Powtarzam jedynie to, co sama wyznała w jednym z ostatnich wywiadów dla „Newsweeka.” Miała się otóż poddać sterylizacji ze względów zdrowotnych – ale i ta jest w Polsce zakazana. Uważam, że dla osoby tak ciężko chorej byłoby to lepsze rozwiązanie, niż ubieganie się o prawo do aborcji. Czy jest w tym cokolwiek, co mogłoby ją urazić?

      1. Ps. W „nowoczesnej” pod tym względem Norwegii medialną sensacją stała się pewna przybyszka z „zacofanej” Polski, która odmówiła poddania się aborcji, mimo że lekarze wyraźnie to doradzali. No, cóż – myślę, że taka „przyjemność” może spotkać każdego, kto postępuje inaczej, niż nakazuje „poprawność polityczna” w danym społeczeństwie. A pani Alicji (oraz jej córce) naprawdę szczerze współczuję – notabene nazywanie „zbrodniarką” kobiety, która przecież ostatecznie nawet nie przerwała ciąży, uważam za niesprawiedliwe – choć jak na osobę, która pragnie, by ją już pozostawiono w spokoju, to ona chyba udziela zbyt wielu wywiadów… (Coś podobnego zauważył Szymon Hołownia, prosząc: „Pani Alicjo, błagam, niech pani już nie odbiera telefonów od dziennikarzy – i nie bierze udziału w tym etycznym reality show, jakie zrobiliśmy z życia pani i pani córki!”)

        1. Bo Ona jeszcze nie wykrzyczała z siebie niesprawiedliwości jaka Ją spotkała ze strony polskiego państwa. Bo to jest skandal co Ją spotyka ! Ona jest wolnym człowiekiem i MA PRAWO WYBORU ! Oczywiście teoretycznie. Bo w Polsce – dla prawicowych oszołomów – kobieta to nie człowiek. Wszak kobieta nawet w intymną relację z Jezusem czy Bogeim wejść nie może. Bo..chyba jest upośledzona.. przez Boga ?

          1. Izo, zacznę od końca: gdzie JA coś takiego napisałam? Że kobieta nie ma przystępu do Boga, itd.? A co do krzyku na temat niesprawiedliwości (choć można by dyskutować, czy urodzenie – to prawda, że WIELKIM i niechcianym kosztem – ślicznej, mądrej, zdrowej córeczki – którą podobno się kocha – naprawdę można nazwać WYŁĄCZNIE ogromną krzywdą) to chyba nie należy się dziwić, że kiedy ktoś krzyczy i krzyczy i krzyczy (i jakoś nie może przestać) – inni odpowiadają tym samym? Uważałam, że – w danym momencie – MIAŁA PRAWO wybrać swoje zdrowie kosztem życia dziecka (bo może nie miała ochoty zostać bohaterką) i chciałabym, żeby wreszcie odzyskała spokój – ale, wybacz, jakoś nie potrafię składać jej hołdów za to, co robi TERAZ.

          2. Albo! Ja też chciałabym aby Ona doznała pokoju i spokoju. Stała się Jej krzywda. Pogwałcono Jej prawo a gdy ośmieliła się zaprotestować „ukrzyzowano” ją. I kto to zrobił ? Katolicy. I może rzeczywiście dajmy już tej rodzinie spokój. Ja w każdym bądź razie ją rozumiem. Ani nie pochwalam ani nie potępiam.Jeno rozumiem.

          3. Masz racje, to jest skandal. Jezeli zabieg był zgodny z prawem to zaden lekarz nie moze prawa nie respektowac. Jak ma takie „delikatne sumienie” to nikt mu nie kazał byc ginekologiem, mógł leczyc uszy ewentualnie sprzedawać marchewke na bazarze.I jeszcze jedno, tacy lekarze w szpitalu zabiegu nie zrobia bo sie poprostu boja, po godzinach w prywatnych gabinetach skrobanki odchodza taśmowo.

          4. Olu, a ja nie wiem, czy lekarz ma „psi obowiązek” wykonać KAŻDY zabieg, którego zażyczy sobie pacjent, i którego nie zabrania prawo… Po prostu nie wiem. Ale myślę, że każdy ma prawo kierować się własnym sumieniem (nieważne, w jakim zawodzie) i postępować zgodnie z tym, co będzie „większym dobrem” (a przynajmniej „mniejszym złem”) dla pacjenta. Myślę, że w tym przypadku nie zrobiono wszystkiego, co było możliwe, żeby pomóc tej kobiecie. Co więcej – nie zrobił tego ani Kościół (dla którego ta nieszczęsna stała się swego rodzaju „symbolem wszelkiego zła”) – ani feministki, którym wygodnie jest posługiwać się nią jako „męczennicą słusznej sprawy” (aborcyjnej). O nią samą tak naprawdę NIKOMU nie chodzi – i to jest w tym wszystkim chyba najsmutniejsze.

          5. Trzymajmy sie faktow. Kobieta zaszla w ciaze, z przyczyn zdrowotnych chciala ciaze usunac, bylo to zgodne z obowiazujacym u nas prawem i lekarz to prawo ma akceptowac czy mu sie ono podoba czy nie. Lekarz to jest zawod taki jak kazdy inny, wyobraz sobie architekta ktory prawo budowlane ma gdzies, bedzie projektowal jak jemu pasuje a ze niezgodnie z prawem to co, grunt ze zgodnie z jego wizja

          6. To jednak nie to samo, Olu – architekt pracuje w martwym tworzywie, lekarz – na żywym ciele człowieka. I jeśli, dajmy na to, pacjent sobie czegoś „zażyczy” a ostatecznie mu to zaszkodzi – to na pewno nie będzie obwiniał samego siebie, tylko lekarza, który mu to zrobił… Ryzyko jest naprawdę większe, niż w innych zawodach – tak więc wcale się nie dziwię, że czasami lekarze wolą „umyć ręce.” Już teraz na Zachodzie zdarzają się pozwy od kobiet, które zaszły w ciążę pomimo przeprowadzonego zabiegu sterylizacji (bo nawet przeprowadzony poprawnie pozostawia jakiś ułamek szans).

  4. Witam :)Rozumiem tą 'przycinkę’, zwłaszcza, że nie jedyna na ten temat. Już raz to tłumaczyłam komuś innemu w komentarzach i powtórzę tu specjalnie jeszcze raz: Użycie owego sformułowania było przemyślanym skrótem myślowym. Nie zawarłam tego w poście, może mój błąd, ale: o ile wiem nigdzie w ich świętych pismach nie zabroniono całować się ze swoją ukochaną, albo publicznie ją przytulać czy trzymać za rękę, bo absolutnie nie mówię tu o seksie- to niech każdy rozważy w obrębie swojej moralności i zasad. Ale czy takie zachowywanie przesadnej 'czystości i wstrzemięźliwości’ oraz chłód wobec swojego partnera motywowany głęboką wiarą, nie jest maniactwem? To jeszcze wypowiem się w temacie- moim zdaniem nikt nie powinien ograniczać prawa jednostki oraz jej osobistej wolności, więc sterylizacja na życzenie powinna być legalna. Co innego jeśli chodzi o aborcje- tam zabijamy człowieka, więc być może powinny regulować to jakieś przepisy prawne. Jednak takie coś jak sterylizacja, podcięcie nasieniowodów itd to osobista decyzja każdego człowieka. Jakoś operacje zmiany płci się w Polsce robi, a to zdaje się znacznie większa ingerencja w ciało. Zamiast zabraniać nie-rodzenia dzieci nich pomyślą o czymś co do ich rodzenia zachęci. Pozdrawiam, Lilhttp://kobieta-czy-mezczyzna.blog.onet.pl

    1. Trzeba było zawrzeć całą tę myśl w tekście, wtedy nie byłoby takich nieporozumień. 🙂 Co do PRZESADNEGO chłodu, uważam, że sam w sobie może być…grzechem (albo chorobą). Kończyłam dobre, katolickie liceum i tam mnie uczyli, że – ponieważ nie jesteśmy aniołami – każda miłość MUSI wyrażać się zarówno w wymiarze fizycznym, jak i duchowym. Przytulanki, pocałunki i pieszczoty pomiędzy dwojgiem kochających się ludzi absolutnie NIE SĄ grzechem – choć miłość „małżeńska” z pewnością powinna mieć inny, pełniejszy wyraz fizyczny niż ta „przedmałżeńska”. Pismo mądrze mówi, że „dla czystych ludzi wszystko jest czyste”, wszystko zaś wydaje się grzeszne tym, którzy mają nieczyste sumienia.:) Pozdrawiam serdecznie.

  5. A co się tyczy sterylizacji ubogich… Jeden z moich wykładowców mówił nam, że kiedy w Indiach po II wojnie światowej próbowano wdrożyć taki program, chętnym do poddania się „dobrowolnie” takiemu zabiegowi oferowano w zamian…radio. 🙂 Nie jestem pewna, czy to mogło zrekompensować im ewentualne straty… Nawiasem mówiąc, czy to nie symptomatyczne, że na trwającym właśnie szczycie FAO w sprawie głodu nie ma ŻADNEGO z „wielkich” tego świata (oprócz papieża Benedykta)? Odnoszę wrażenie, że bogaci mają dla biednych od lat jedną i tę samą receptę:”Przestańcie się mnożyć, do jasnej cholery!” Jakby to miało rozwiązać wszelkie problemy…

  6. Ja w sprawie (nie)pominietego faktu, „że to zakrawa na paradoks, iż – wobec postępującego kryzysu demograficznego – ludzie wciąż myślą tylko o tym, jak by tu NIE MIEĆ dzieci… „Droga Albo, ludzie (w tym także kobiety) nie są rozrodowymi osobnikami hodowlanej farmy i żaden kryzys demograficzny nie może być argumentem za rodzeniem lub nierodzeniem dzieci – zwlaszcza w dyskusji, która aspiruje do bycia chrzescijańską (sądząc po cytowaniu Ewangelii)

    1. Naturalnie, drogi kolego (śmiem twierdzić, że i ja jestem humanistką). Gdybyś przeczytał więcej moich tekstów, wiedziałbyś, że nigdy i nigdzie nie twierdziłam (ani mi to w głowie nie postało!), że kobiety to „maszynki do rodzenia dzieci” zaś mężczyźni – do ich płodzenia. NIEMNIEJ nadal uważam, że to trochę DZIWNE, że chociaż Ziemia się raczej wyludnia (populacja się już nie zwiększa, a raczej przeciwnie) różne „autorytety” wciąż straszą nas „przeludnieniem.” A ludzie wierzący (skoro już o tym mówimy) że dzieci są nie tyle „wpadką”, co DAREM – mogą być dla tego świata nadzieją. Bo – biorąc rzecz na zdrowy rozum – gdyby nie oni, to ideolodzy ruchów „no kids” wkrótce nie mieliby komu głosić swoich światłych poglądów… Pozdrawiam najserdeczniej. 🙂

  7. Powinna byc dostepna, jak najbardziej, ale nie w pelni refundowalna. Skorzystalabym z niej bez wahania; zreszta juz sprawdzalam dostepnosc i nie potrafie pojac czemu nie jest ona dostepna? Nie moge sobie pozwolic na dzieci przez najblizsze minimum 10 lat – splacam mieszkanie okolo 450-500 USD miesiecznie, a mam stalego partnera ktory nie zdola utrzymac mojego mieszkania, siebie, dziecka i mnie…Poza tym ma dzieci z wczesniejszego zwiazku – jest w separacji z zona. Zabezpeiczamy sie co prawda, ale niczego nie da sie przewidziec…A mam 31 lat – czy nie mozna pomyslec nad tym, zeby powiedzmy od 35 roku zycia taki zabieg byl dostepny dla kobiet za maks 30% refundacja? A wczesniej za pelna oplata na przyklad? Kobiety ktore sie decyduja na taki zabieg, robia to z pelna swiadomoscia, a nie z egoizmu. Z egoizmu to dokonuje sie aborcji. A potem dziecko mozna zawsze adoptowac – bardzo duzo malenstw szuka kochajacych rodzicow.

    1. Hmmm… Ciekawy pomysł – zakładając, że kobiety po 35.roku życia faktycznie NIE CHCĄ już mieć dzieci (a zdaje się, że w modzie jest teraz raczej późne macierzyństwo…). Oczywiście, osoba starsza, bardziej doświadczona, miałaby chyba większą szansę, żeby odpowiedzialnie podjąć taką trudną decyzję. Na pewno, inaczej niż w przypadku aborcji, chodzi tu tylko o prawo do dysponowania WŁASNYM ciałem. Nie chcesz mieć (więcej) dzieci? To się wysterylizuj! Chociaż, z drugiej strony… powtarzam się, ale zawsze kiedy o tym myślę, przychodzi mi do głowy chrzestna matka mojej mamy, której ciąża „przytrafiła się” w wieku 48 lat – i oboje z mężem byli przerażeni, mieli bowiem już trzech synów. Ta późna „wpadka” okazała się jednak błogosławieństwem, kiedy wszyscy trzej zginęli w tragicznym wypadku… Tak więc naprawdę trudno czasem rozsądzić, co jest lepsze.

  8. A co sądzicie o kobietach, które proszą, by PROFILAKTYCZNIE usunąć im ZDROWE piersi czy narządy płciowe, ponieważ obawiają się nowotworu? (Należą do grup ryzyka, itd.) Czy lekarze powinni stosować tego typu terapię?

        1. A jak ktos sobie zawinszuje implanty, moze mieć piękny biust a może mieć same kłopoty to nikt sie nie dziwi. Wiesz, ja znam osobe która sobie kazała amputować pierś i to zdrowa. Jedna juz miała amputowana po raku i doszła do wniosku ze lepiej zyć bez piersi ak umrzec z piersią.

      1. Jestem trochę masochistką i sterylizacji pragnęłam od pierwszej miesiączki.W zasadzie pragnęłam pozbyć się,,wszystkiego” tak jak Angelina Jolie.Jestem zapaloną sportsmenką, i miesiączka bardzo utrudniała mi życie.Do rodzenia wcale,a wcale się nie palę, a perspektywa podjęcia takiej ostatecznej,nieodwracalnej decyzji wywoływało podniecające mrowienie w całym ciele i dziwne skurcze w dole brzucha

        1. Droga Nirmalo, tak jak wszystko na tym świecie, także i taka decyzja ma swoje plusy i minusy. Pozbycie się „wszystkiego”, jak to określiłaś u młodej kobiety (którą zapewne jesteś) skutkowałoby prawdopodobnie koniecznością stosowania hormonalnej terapii zastępczej (a więc przyjmowania leków) aż do czasu osiągnięcia wieku menopauzy. Biologiczna strona kobiecości ma wszak nie tylko wady, ma też zalety. Estrogeny chronią nasze serca, tak, że kobiety rzadziej od mężczyzn przechodzą zawał serca. Podczas owulacji sportsmenki osiągają lepsze wyniki, a słyszałam i o takich, które zachodzą w ciążę dla podniesienia wydolności organizmu. 🙂 Nie chciałabym Cię w żaden sposób urazić (wierz mi!), ale zastanawiam się, czy taka chęć pozbycia się „tego wszystkiego” nie oznacza niekiedy problemów z akceptacją własnego ciała i płci – także u pięknej Angie. Wiadomo, że w młodości miała ona za sobą epizody sado-maso – a i teraz ów „odważny” eksperyment na własnym ciele zdaje się nie przyniósł jej upragnionego zdrowia i szczęścia. Czytałam gdzieś, że popularna aktorka marnieje w oczach i wygląda, jakby miała anoreksję…Widocznie zabieg chirurgiczny nie rozwiązał wszystkich jej problemów. Pozdrawiam Cię serdecznie.

          1. Z tym,,wszystkim,, to oczywiście przesadziłam, jajniki muszą zostać.Równowaga hormonalna pozostaje prawie w normie.Bardzo często kobieta , a szczególnie młode dziewczyny zyskują na urodzie.Znika trądzik, który jest przekleństwem niejednej, gęstnieją włosy, a przede wszystkim znikają obawy przed nowotworami piersi,macicy i oczywiście koniec z miesiączką.Jeżeli dziewczyna zdecydowanie wyklucza macierzyństwo, to w czym problem.Angelina usunęła jajniki i to był błąd, ale jestem pod wrażeniem jej wielkiej odwagi.

          2. Nie wydaje mi się szczególnie odważne okaleczenie się ze strachu przed chorobą, która jedynie MOŻE, ale nie MUSI nam się przytrafić. Czy jeśli moje dziecko (przed czym uchowaj je, Boże…) może w przyszłości zachorować na siatkówczaka, już TERAZ, „profilaktycznie”, powinnam usunąć mu oczko? Chociaż nie potępiam Angeliny, bo wiem, że strach ma wielkie oczy: zwłaszcza, jeśli się wcześniej patrzyło na bolesną śmierć własnej matki. Jednakże wydaje mi się, że medycyna poszła od tamtej pory nieco do przodu. No, chyba, że Ci chodzi o to, że za przykładem Angeliny więcej kobiet zacznie się badać – innych pozytywów nie widzę.

          3. No, i na pewno nie jest to zabieg, który poleciłabym, ot tak, dla urody, SZCZEGÓLNIE MŁODYM DZIEWCZYNOM.:) Szczególnie właśnie u nich ta „bardzo stanowcza decyzja” „NIGDY w życiu ŻADNYCH bachorów!” może łatwo ulec zmianie w późniejszych latach. Mamy wiele tego typu przykładów. Jak wszystko, co dotyczy spraw poważnych, taka decyzja wymaga pewnej dojrzałości. Sama pamiętam jeszcze Annę Muchę, która równie dumnie obnosiła się z plastrem antykoncepcyjnym i hasłem „nie chcę mieć dzieci!”, jak teraz obnosi się ze swoim macierzyństwem. Wierz mi, że w dobie tamponów, środków przeciwbólowych i leków hormonalnych (że już o modzie na zdrowy styl życia nawet nie wspomnę:)) są dla tych dziewczyn lepsze sposoby, by uniknąć comiesięcznych katuszy. 🙂

          4. Ja w wieku prawie 17 lat,przeszłam mastektomię obu piersi, a po ponad roku histerektomie totalną.To jest lepsze i skuteczniejsze od sterylizacji. Nie byłam na nic chora imam nadzieję, że już nie będę, przynajmniej na raka piersi czy macicy.Mam tez spokój z miesiączką i mogę rozpocząć moją przygodę z wojskiem. Macierzyństwo absolutnie mnie nie pociągało nigdy-przenigdy .Przy takim przeludnieniu na ziemi,wręcz katastrofalnym nie będę się do tego przykładać.Jestem teraz bardzo szczęśliwa, skończyły się huśtawki nastroju,osiągnęłam stan permanentnego zadowoleni, stałam się silna i niezależna.Z mężczyznami mam bardzo dobre ,a czasem nawet przyjacielskie relacje, a sama czuję się kobietą bardziej,niż dawniej.Moją idolką jest właśnie Angelina Jolie, jej odwaga poświecenie były dla mnie inspiracją. Wiadomo że aktorka grała w ,,rozbieranych” scenach i bardzo często wręcz w filmach pornograficznych.W jednym z wywiadów,oświadczyła,że lęk przed nowotworem nie był głównym powodem je drastycznych decyzji.Jest przecież tyle metod skutecznej profilaktyki.To jest jej próba promowania idei ,,czystości” jako alternatywa ohydy pornograficznego świata. Jej decyzja to swoiste ,,oczyszczenie”.Nirmala po hindusku znaczy-czysta.Pozdrawiam Cię również bardzo sedecznie

          5. Hmmmm… „Promowanie czystości” przez ZNISZCZENIE (okaleczenie) ciała? Ciało i jego funkcje biologiczne jako coś nieczystego, brudnego, złego? Przepraszam, ale tak rozumiane „oczyszczenie” nigdy mnie nie pociągało. Trzymaj się.

          6. Mam nadzieję że się nie pogniewałaś.Przepraszam, że nie przyznałam się od razu, ale obawiałam się właśnie takiej reakcji.Mam ochotę z kimś mądrym ,,pogadać,, na ten temat, ale nie szukam,,akceptacji,, Nie mam z tym żadnego problemu.To co zrobiła Angelina staje się coraz bardziej popularne i to jest fakt.Można się z tym nie zgadzać,Robią to coraz częściej aktorki, sportsmenki, choć nie ogłaszają tego publicznie. Oczywiście ,jak wspomniałam , błędem było usunięcie jajników .Idea która jej przyświecała, jest niepopularna, a nawet trochę zwalczana i pewnie nie rozpowszechni się nadmiernie, ale zaistniała i może warto i o tym rozmawiać. Można by np.spytać, czy sterylizacja nie jest też okaleczeniem? A wycinanie części zdrowego żołądka, w walce z nadwagą,Wystarczyło by przecież tylko ni jeść za dużo.Pozdrawiam Cię nadal bardzo serdecznie.

          7. „Takiej” reakcji, to znaczy jakiej?:) Zapewniam Cię, że się nie pogniewałam, bo i o co? Twoje ciało, Twoje zdrowie, Twoje życie. Ja naprawdę szanuję historie wszystkich ludzi, którzy tu przychodzą – Twoją także. I dziękuję za szczerość i zaufanie. Ja TYLKO nie potrafię zrozumieć, jak można pogodzić obecną modę na zdrowy tryb życia (uprawianie sportu, zdrowe odżywianie) z rzeczami tak „nienaturalnymi” jak wycinanie sobie zupełnie zdrowych organów z jakiegokolwiek bądź powodu. Ale może wcale nie muszę tego rozumieć – skoro mnie to nie dotyczy. Trzymaj się cieplutko.

  9. Byłoby trzeba ,nie Którym Panią zrobić Sterylizacje ,ale umysłu i dać im od jakiegoś zwieżaka ,może były by mądżejsze przede wszystkim .

  10. Każda dorosła, obdarzona wolną wolą osoba ma niezbywalne prawo do SAMOPOSIADANIA, w tym do decydowania o tym, co zrobi ze swoim ciałem. Przyjęcie przeciwnego stanowiska jest pochwałą NIEWOLNICTWA. Wychodząc z takiego założenia, zakaz pozbawiania się płodności jest niedopuszczalną ingerencją w podstawowe prawa jednostki.Polskie przepisy prawa w wielu przypadkach naruszają prawo do samoposiadania, dlatego – wbrew przekazowi Jezusa – zabraniają ludziom pozbawiania się płodności. Ze względu na obowiązujące prawo Alicja Tysiąc nie mogłaby poddać się sterylizacji (chyba, że chciałaby po cichutku złamać prawo…).Porównanie zabiegu na który dana osoba wyraża świadomą i dobrowolną zgodę, z aktem agresji wobec niewinnych dzieci (przymusowe wycinanie łechtaczki), czy też z przymusowym okaleczaniem ludzi w imię obowiązującego „prawa” (obcinanie rąk złodziejom, czyli zwykły bandytyzm, którego nie da się wytłumaczyć nawet na zasadzie „oko za oko”) jest wyjątkowo nietrafne z dwóch powodów. Po pierwsze samodzielne pozbawienie się płodności nie narusza niczyich praw, w tym prawa do samoposiadania. Po drugie, nie jest aktem agresji wymierzonym w kogokolwiek. Po trzecie, w odróżnieniu od obcinania rąk, czy rytualnego wycinania łechtaczek, naprawdę skutecznie zabezpiecza przed zajściem w ciążę/ a to czy kobieta ma zajść w ciążę, czy nie, jest wyłącznie jej suwerenną decyzją. W odróżnieniu od obcięcia palca, ucha czy czegokolwiek innego, sterylizacja jest zabiegiem, który ma medyczne uzasadnienie.Co do „postępującego kryzysu demograficznego”, radzę się zapoznać z danymi demograficznymi dotyczącymi Wielkiej Brytanii. Tam ten kryzys nie występuje, w odróżnieniu od Polski.

    1. Mogę się zgodzić w tym punkcie, iż sterylizacja (w odróżnieniu od aborcji) jest i dla mnie aktem „posiadania siebie” posuniętym niejako do ostatecznych granic. Jeśli ktoś chce zrobić SOBIE (i TYLKO sobie – bo już np. okaleczanie w ten sposób biednych czy niepełnosprawnych, jak np. w Szwecji w XX w., uważam za akt paternalizmu państwa:”MY wiemy najlepiej, kto powinien się rozmnażać!”) coś takiego – trudno, jego sprawa. Co nie znaczy, oczywiście, że nie powinnam mieć prawa do odwodzenia kogoś od tej decyzji, jeśli uważam ją za niesłuszną czy niebezpieczną. Podobna sytuacja zachodzi, moim zdaniem, w przypadku samobójstwa, które, zauważ, nie jest w Polsce zachowaniem NIELEGALNYM – sterylizacja też nie powinna nim być. Niemniej pojawiają się tutaj zaraz kwestie związane np. z etyką lekarską – czasami pewnie trudno byłoby uzgodnić „mam prawo zrobić ze swoim ciałem WSZYSTKO, cokolwiek chcę!” z „primum non nocere”, prawda? Wszyscy z pewnością powinni być informowani o skutkach takiego zabiegu. Jeśli zaś chodzi o Wlk. Brytanię, to wydaje mi się, że tamtejszy przyrost ludności jest spowodowany raczej dwoma innymi, współzależnymi zjawiskami – 1) falą imigracji na Wyspy oraz 2) systemem „social benefits”, który promuje rodziny wielodzietne – a nie tym, że to społeczeństwo korzysta z „dobrodziejstw” sterylizacji.:) Choć, powtórzę raz jeszcze: wolałabym, aby ludzie, którzy nie pragną mieć potomstwa, korzystali raczej z prawa do samookaleczenia, niż do aborcji. Mimo wszystko jest to zło O WIELE mniejsze (np. dlatego, że negatywne skutki dotykają bez żadnych wątpliwości tylko JEDNĄ osobę).

      1. Jak już pisałem w wątku o in vitro, celem leczenia nie zawsze musi być pozbycie się jakiejś dolegliwości. Może nim być poprawa jakości życia, nawet odczuwana subiektywnie, i temu między innymi służy sterylizacja. Wobec tego nie jest sprzeczna z etyką lekarską. Podobnie jak w niektórych wypadkach chirurgia estetyczna, której stosowania w celu „korekty” urody dziwnym trafem nikt nie zabrania (choć jest potencjalnie niebezpieczna). Świetnie, że uważasz, że nie wszystko co jest oceniane z jakiegoś powodu za niewłaściwe powinno być nielegalne – popieram takie stanowisko w 100%.Jeśli chodzi o Wielką Brytanię – no właśnie, jak to jest, że w kraju szalejącej aborcji i możliwej sterylizacji Polki rodzą dwukrotnie więcej dzieci niż w Polsce? Rodowite Brytyjki mają także więcej dzieci niż Polki u nas.

        1. Pisałam już tu chyba – ale powtórzę. Widziałam reportaż o człowieku, którego pragnieniem „dla poprawy samopoczucia” właśnie jest fizyczna przemiana w kota (którego ów człowiek uważa za swój totem) – co odbywa się drogą szeregu bolesnych i niebezpiecznych operacji. I, o ile wolno mi wyrokować, NIGDY nie zakończy się wynikiem satysfakcjonującym pacjenta, po prostu dlatego, że człowiek nie może w pełni przeistoczyć się w zwierzę. Pytanie brzmi – gdzie leży granica? Czy w takim rozumieniu medycyny wszystko nie sprowadza się w istocie do: „nie szkodzić, chyba że na wyraźne życzenie pacjenta?”

          1. Błąd polega na tym, że arbitralnie zakładasz, że sterylizacja przynosi pacjentom szkodę, nie pożytek. Tymczasem pozbawienie się płodności przynosi im realny zysk w postaci komfortu psychicznego, pozbycia się poczucia lęku o przyszłość, najwyraźniej przeważających nad (jedynie potencjalną) możliwością wystąpienia powikłań po takim zabiegu.Nie można porównać przemiany w kota, która wynika tylko z idiotycznego kaprysu pacjenta (chociaż nie można jej też zabronić) z operacją, która ma konkretny cel medyczny /skuteczna metoda antykoncepcyjna/

          2. Skuteczność antykoncepcyjna sterylizacji – choć znaczna – nie jest jednakże stuprocentowa. Czytałam o głośnym przypadku kobiety, która została „szczęśliwą matką” pomimo tego, że wcześniej DWUKROTNIE ją wysterylizowano.:) Ty natomiast w ferworze dyskusji zdajesz się nie zauważać, że w tekście głównym sama wymieniłam sytuacje (okoliczności), które mogą sprawić, że sterylizacja stanie się usprawiedliwionym medycznie zabiegiem. Są to te wszystkie przypadki, kiedy potencjalne „zyski” znacznie przewyższają straty – które, obawiam się, zawsze są obecne. Wycięcie komuś zdrowych i normalnie funkcjonujących organów nigdy nie może być obojętne dla zdrowia. Zmniejszenie żołądka, które można zasadnie porównać ze sterylizacją (w obu przypadkach chodzi o zabieg mający na celu ograniczenie negatywnych skutków fizjologicznych ludzkich działań – seksu lub jedzenia) też niesie ze sobą szereg zagrożeń. Jeśli jednak mimo wszystko wykonuje się ten tak inwazyjny zabieg, to w przewidywaniu, że skutki zaniechania tego (w postaci otyłości czy niechcianej ciąży) byłyby jeszcze gorsze. Mimo wszystko sądzę, że powinna to być pewnego rodzaju ostateczność, a nie rozwiązanie zalecane wszystkim i każdemu.

          3. Skuteczność jest wyższa niż innych metod, ale mniejsza o to 😉 Znów sobie przyznajesz prawo do decydowania o tym, która sytuacja jest dla ludzi bardziej korzystna, nie pozwalając im na sporządzenie własnego bilansu zysków i strat. Jak się ma traktowanie dorosłych ludzi jak głupiutkich, niedojrzałych dzieci, których życiem i wyborami można w określonych przypadkach sterować/ze względów ideologicznych/ do postulatu poszanowania cudzej woli (w artykule wyraźnie napisałaś, że w Twojej wizji sterylizacja nie powinna być dostępna „na każde żądanie”). Po drugie, sterylizacja nie polega na wycinaniu jakichkolwiek organów, więc nie można jej porównywać do zmniejszania żołądka. A że to zabieg inwazyjny – to inna sprawa. Usunięcie zęba też jest inwazyjne (i może prowadzić do powikłań).Oczywiście sterylizacja to ostateczność i nie jest rozwiązaniem polecanym każdemu. Ale to nie znaczy, że można ograniczać dostęp do takiego zabiegu.

          4. Odniosę się tylko do sformułowania „nie na każde żądanie” którym podpierasz swój jawnie niesprawiedliwy zarzut, że chciałabym kimś „sterować” według swej woli – i to, o zgrozo, ze względów ideologicznych (jak gdyby libertarianizm nie był również pewną ideologią:)). Uważam, że w pojęciu „etyki lekarskiej” – jak również wolnej woli i suwerenności każdego człowieka, które, jak mi się wydaje, są dla Ciebie ważne – mieści się RÓWNIEŻ prawo do odmowy wykonania danego zabiegu, jeśli, np. w opinii lekarza „straty” przewyższają zyski, a ryzyko dla pacjenta jest zbyt duże. Bo zastanów się, co tak naprawdę oznacza sformułowanie „zabieg na KAŻDE żądanie”? Aborcja na KAŻDE żądanie – tzn. jaka? W 40. tygodniu ciąży? W 38? W 29? Ach, więc jednak nie na każde. 🙂 Chciałabym, żeby w szczególnie kontrowersyjnych przypadkach (jak ta przemiana w kota) lekarz mógł, zgodnie ze swoją wiedzą i sumieniem, powiedzieć: „Ja tego nie zrobię – proszę poszukać kogo innego.” I TYLKO tyle.

          5. Wprowadzenie w życie takiej postawy może prowadzić do równie niebezpiecznych precedensów jak możliwość usuwania 40-tygodniowych płodów. Wpisanie w zawód lekarski „klauzuli sumienia” sprawia, że lekarz może odmówić pomocy pacjentowi, zasłaniając się przestrzeganiem własnego systemu wartości, który może zastępować etykę lekarską/ w istocie w Polsce były przypadki odmowy prawa do aborcji kobietom, których zdrowiu donoszenie ciąży ewidentnie zagrażało/ więc lekarze postępowali w zgodzie z własnym sumieniem i niezgodnie z prawem oraz etyką lekarską.Należałoby stworzyć przejrzysty model postępowania, w którym dany lekarz miałby prawo/ ale nie obowiązek odmowy wykonania operacji która nie ma sensu z punktu widzenia medycyny/ nie przynosi żadnych wymiernych korzyści pacjentowi. W odróżnieniu od przemiany w kota sterylizacja nie jest takim zabiegiem.Libertarianizm oczywiście jest ideologią/ której w całości nie akceptuje/ podobnie jak większość ludzi nie akceptuje wielu ideologii w całości/ natomiast nie ukrywam, że system etyczny stworzony przez libertarianizm mi się podoba.

          6. No i oczywiście nie ma żadnych etycznych przeszkód by – w odróżnieniu od zabiegu aborcji w każdym okresie ciąży – odmawiać wykonywania sterylizacji na każde żądanie dorosłego pacjenta.

Skomentuj ~Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *