Święty Kościół…Rozrywkowy?

Kiedy pojechałam do Liverpoolu, byłam nieco zszokowana, że w największej świątyni anglikańskiej oprócz prezentacji mutlimedialnych dotyczących historii kościoła (co byłoby zupełnie zrozumiałe) znajdowały się również sklepy, oraz restauracja, czynna także podczas nabożeństw. A niedawno ktoś napisał, że w niemieckich kościołach ewangelickich bywa podobnie – są nawet kawiarenki internetowe!

No, cóż – czegóż to się nie robi, by, jak to się teraz mówi „przyciągnąć wiernych do Kościoła.” Nie jest to zresztą jedynie problem protestancki – już tu gdzieś pisałam, jaki „szok kulturowy” przeżył mój znajomy paulin, o. Dariusz Cichor bodajże w Holandii, gdy nieliczni parafianie, którzy w ogóle jeszcze przychodzili do kościoła, zaproponowali mu, by podczas niedzielnej mszy zamiast Biblii (która zapewne została uznana za „nudną i niezrozumiałą”:)) czytać jakąś inną „wartościową lekturę.” 


I wszyscy byli bardzo zbulwersowani, gdy odmówił – bo przecież poprzedni ksiądz „umiał współpracować ze świeckimi” i nie stwarzał takich problemów…  


Wygląda na to, że ludzie Zachodu chcą się przede wszystkim „dobrze bawić” przez całe życie, i tego typu „Kościoły Wieczystej Rozrywki” im to doskonale zapewniają. (Nie przeciążając ich „nadmiernie” wymaganiami w kwestii moralności, jako że dawno już radośnie zaakceptowały właściwie wszystko, cokolwiek ci ludzie robią…) Nasz klient-nasz pan! 


A że w tym wszystkim gubi się gdzieś inny Pan (ten pisany wielką literą) i jakikolwiek sens duchowości? A kogo to obchodzi? Grunt, żeby było lekko, łatwo i przyjemnie – i żeby nikt już nie mógł powiedzieć, że chrześcijanie to jakieś „średniowieczne smutasy”, które nie umieją „korzystać z życia.” A gdyby tak – po dwudziestej drugiej i tylko dla dorosłych, oczywiście – ksiądz lub pastor zrobił striptiz, a ponętna diakonisa zatańczyła na rurze, byłoby jeszcze zabawniej i nowocześniej, prawda? 

Pamiętam, że czytając kiedyś „Dzieci z dworca ZOO” Christiane F. nie mogłam uwierzyć, że główna bohaterka swoją narkotyczną inicjację przeżyła na dyskotece w KOŚCIELNYM ośrodku dla młodzieży. Co więcej, pastor wiedział o tym, że są tam rozprowadzane środki odurzające, ale NIC nie zrobił. Zapewne w obawie, że młodzi „stracą do niego zaufanie” i przestaną przychodzić…

Nie dziwię się, że w takiej sytuacji Niemcy (ci, którzy w ogóle jeszcze mają jakieś „potrzeby duchowe”) masowo przechodzą na islam (nigdy nie słyszałam, aby jakiekolwiek „lokale rozrywkowe” znajdowały się w meczetach…) albo chodzą po porady życiowe do…filozofów. Pastora na ogół nie ma po co pytać – najwyżej poradzi Ci , żebyś sam(a) znalazł(a) sobie odpowiedź w Internecie. Żeby nie było nieporozumień – nie mam nic przeciwko dyskotece, kawiarence internetowej czy (tym bardziej!) toaletach PRZY kościele – ale jednak nie w samej świątyni…


  

Mam również nadzieję, że bracia protestanci nie poczuli się zbytnio dotknięci tym postem – widziałam wiele Waszych świątyń, które swym skromnym wystrojem i atmosferą wręcz zapraszały do modlitwy. Tak jak napisałam, to niepokojące zjawisko „komercjalizacji”,religii występuje w różnych wyznaniach, także w katolicyzmie (czego najbardziej jaskrawym przykładem może być choćby sanktuarium w Licheniu, o którym pewna dziennikarka napisała, że „gdyby Pan Bóg istniał, toby się już dawno stamtąd wyprowadził.” – sama czasami podobnie czułam się w Częstochowie w porze „wejścia pielgrzymek” – na szczęście dane mi było przeżyć w tym miejscu także kilka kameralnych, głębokich czuwań… Bardzo natomiast lubię modlitewną atmosferę prawosławnej Świętej Góry Grabarki.)

29 odpowiedzi na “Święty Kościół…Rozrywkowy?”

  1. Pozdrawiam. Bez kom. Chyba pomieszanie pojęć „ilość nie jakość” W Nowym Jorku na Northernboulevard Świątynie jedna obok drugiej, czynne całą noc i mają „wyznawców” ale tam kupuje się narkotyki, z całego N.Y.City przyjeżdżają „Spragnieni modlitwy”!!!

    1. Kiedy to przeczytałam, to przypomniał mi się jeszcze tzw. „Kościół Elvisa Presleya” w Las Vegas oraz „Kościół Maradony” w Brazylii – w dzisiejszych czasach religia staje się powoli „usługą” (angielskie słowo service może oznaczać zarówno „zwykłą” usługę jak i…kościelne nabożeństwo) jak inne. Czyli – co kto woli… Pewna wspólnota w Stanach reklamowała się billboardem z zachęcającym napisem: „Wstąp do nas! Msza trwa tu tylko 10 minut!” No, cóż – pewnie można i tak… Tylko ja nie wiem, czy to na pewno o to chodzi…

  2. hmmm…zapomniałam co chiałam napisać…ludzie odchodzą od kościoła bo nie rozumieją wielu rzeczy, są ciekawi jak to możliwe jest niepokalene poczecie i inne…nie dostają odpowiedzi wiec przestają chodzić do kościoła, bo w co mają wierzyć jak im tego nie da się wytłumaczyć, wiec może dlatego kościół zmienia formę?

    1. Ludzie nie dlatego odchodzą, że nie otrzymują odpowiedzi, tylko dlatego, że nie słuchają, już apostołowie wyznali „a myśmy myśleli”.

    2. Mój drogi „Orzeszku”, z mojego doświadczenia wynika raczej, że ludzie „nie dostają odpowiedzi” bo jej nie szukają. Po prostu nie pytają. Przyznaj się, kiedy ostatnio rozmawiałaś PRYWATNIE z jakimś księdzem?:) Sama widzisz…tego się po prostu „nie robi” i już. Ludzie nie pytają również dlatego, że: 1) boją się reakcji niektórych księży na zbyt „śmiałe” pytania; 2) i tak „wiedzą lepiej” że to wszystko bzdura i nie potrzebują żadnych odpowiedzi. A o poczęciu Jezusa będzie tu wkrótce po Świętach długi post, więc teraz napiszę tylko że: 1) „niepokalane poczęcie” NIE DOTYCZY tego, że Jezus nie miał ziemskiego ojca (chociaż wiem, że 90% ludzi tak właśnie myśli). Seks (zwłaszcza w małżeństwie) nie jest czymś, co „kala” człowieka. Niepokalane Poczęcie nie ma NIC WSPÓLNEGO z seksem. Dotyczy po prostu wiary w to, że Matka Jezusa była wolna od tej „skłonności do zła” którą my wszyscy posiadamy, a którą nazywa się „grzechem pierworodnym”. Nie byłaby wcale mniej „niepokalana” gdyby współżyła z Józefem… 2) Pytasz „jak to możliwe, że Jezus urodził się bez udziału mężczyzny?” Odpowiadam, że nie wiem. Ale wiem, że jeśli dla Boga nie ma NIC niemożliwego, to możliwe było także to. Nasz problem polega na tym, że chcielibyśmy zamknąć Boga w granicach naszych własnych możliwości…

      1. no własnie gadałam sam na sam z księdzem[mam go w rodzinie] i nie dostałam odpowiedzi tylko sierował mnie do bibli, i przecztałam i nic…

        1. To źle zrobił – odsyłanie do Biblii kogoś nie przygotowanego na jej odbiór (język, i tak dalej) to zwykły unik. Do Biblii trzeba mieć solidną „instrukcję obsługi.” Kiedy miałam 16 lat, byłam (jak większość ludzi w tym wieku) bardzo zbuntowaną nastolatką – i zasypałam pewnego księdza wszystkimi pytaniami i wątpliwościami, jakie tylko miałam (chciałam, szczerze mówiąc, mu „dokopać”, żeby „przestał wreszcie opowiadać te bzdety”). A on cierpliwie mi odpowiadał, jak umiał – a jeśli nie znał odpowiedzi, mówił po prostu „nie wiem…ale myślę, że On mógłby Ci odpowiedzieć na to pytanie.” Muszę Ci powiedzieć, że dało mi to do myślenia… A później, stopniowo, nauczył mnie także samodzielnie szukać odpowiedzi w Biblii…

      2. Pytac zawsze można ale odpowiedz jest albo „na okrągło”, albo same frazesy albo ….nie wiem. A wiesz o co zapytałam księdza a on biedny nie wiedział? co oznacza pojęcie uczciwości małżeńskiej.Jezeli podczas slubu młodzi przysięgaja miłość, wierność i uczciwość małżeńska a ksiądz nie wie co to oznacza to jest zupełna paranoja.Inny ksiądz o to samo zapytany powiedział że uczciwość małżeńska to nie stosowanie antykoncepcji i tyle.

        1. Olu, dla mnie „uczciwość małżeńska” oznacza np. niezatajanie niczego przed P. Jeśli, dajmy na to, o czymś tam wiedzą wszystkie jej „psiapsiółki” a nawet przyjaciele na blogu, a mąż dowiaduje się ostatni (albo wcale) to ona łamie swoją przysięgę… I nie musi to oznaczać tylko STOSOWANIA antykoncepcji (choć znałam małżeństwa, w których żona brała pigułkę, a mężowi, który bardzo pragnął mieć dzieci, wpierała, że jest bezpłodna) – bo bywa (bardzo często!) i odwrotnie. Mąż nie czuje się na siłach zostać ojcem, a kobieta postanawia (bez jego wiedzy) „zrobić mu niespodziankę.” I to jest tak samo nieuczciwe…

          1. Dokładnie tak. Uczciwość to jest uczciwośc pod kazdym względem a nie sprowadzanie całej sprawy jedynie do antykoncepcji. No ale jak ksiądz tak mówi to ręce opadaja.

  3. Nie czuję się dotknięty ponieważ piszesz prawdę 🙂 w sposób zatroskany. Prawdopodobnie w Polsce za kilkanaście lat będzie podobnie i duchowni będą w coraz większych dylematach na co jeszcze można zezwolić w kościele. W związku z tym nawrócenia na islam w Europie są dla mnie zagadką. W czym jest on bardziej pociągający niż chrześcijaństwo? Może dla mężczyzn, którzy nie radzą sobie ze współczesnymi kobietami?Miłych i radosnych Świąt dla Ciebie i Twojej rodziny 🙂

    1. Mnie się wydaje, Jerzy, że chodzi raczej o pewną PROSTOTĘ (np. zdecydowany monoteizm ZWALNIA ludzi od myślenia, jak to możliwe, że Jezus był JEDNOCZEŚNIE Bogiem i człowiekiem… Kontrowersje wokół osoby Chrystusa były jednym z powodów, który w VII/VIII w. „nawrócił” na wiarę Mahometa większą część Afryki, wcześniej chrześcijańskiej:)) – wystarczy dobrze wypełniać pewne OBOWIĄZKI RELIGIJNE – oraz o jasność i surowość wymagań moralnych. Niektórym ludziom jest to potrzebne…

  4. Dla mnie ani te kościoły chrześcijańskie święte, ani rozrywkowe. Raczej są smutne, pełne lęków i hipokryzji. A co na to Jezus ? „Królestwo Boże jest w was”, a nie instytucjach-kościołach,”Uważajcie na uczonych w Piśmie’,czyli tzw. autorytety religijne,”Szukajcie a znajdziecie”, tak jak wam pokazał, bo macie wszystko w sobie, aby to odnaleźć.”Nadejdą takie czasy, że będziecie czynić wiekszę cuda od moich” dlatego, że nie jesteście kimś innym od niego, ani gorszym, ani lepszym. Bo tak jak „Ja i Ojciec są jednym” , tak i wy jesteście wszystkim i żyjecie w NIM.

    1. Z Twojego wpisu wnoszę, że gdyby Jezus żył dzisiaj, byłby buddystą.:) Ja w to nie wierzę – ale przecież i tak „uduchowiona” i czcigodna religia jak buddyzm ma swoje świątynie, swoich duchownych i swoje zakony… Nie wydaje mi się, by jakakolwiek wiara była na tyle „abstrakcyjna” by się mogła zupełnie bez nich obejść…

  5. a mnie się przypomniała taka piosenka, był to Genesis, albo juz sam Phil Collins, nie pamiętam, „Jesus He loves me”. religia przychodziła tam do ludzi poprzez telewizję, bilbordy itd. pomine fakt, że później autor pokazywał zakłamanie, chodzi mi o to, że takie praktyki jak msza przez telewizję to uczenie wiernych wygodnictwa. jesli ktos sie już identyfikuje z daną religią to niech się wykaże zaangażowaniem. kiedyś ludzie szli na pielgrzymke na pieszo do Ziemi Świętej. pewnie, teraz też sa tacy, którzy idą cała trasę do Santiago de Compostella, zeby otrzymac odpust całkowity, ale z drugiej strony widziałam tez jakiś śmieszny w swoim składzie spis w pewnym kosciele, złozony się z pieciu czy sześciu punktów, po którym tez można było dostac odpust zupełny. a więc – jak ułatwiac – to ułatwiać – niech maja ludziska i sklep, i bar, i internet. moim zdaniem tu nie chcodzi o przyciąganie, bo internet jest juz w bardzo wielu miejscach i domach, ja myslę, ze bardziej o takie własnie ułatwianie. mamy Złote Tarasy i Manufaktury: kupić, zjeść, zatańczyć i nie wiadomo cio jeszcze pod jednym dachem. i to sie do kościołów przenosi. pozdrawiam świątecznie

    1. Racja, że chcemy mieć wszystko tak „lekko, łatwo i przyjemnie.” Ks. Twardowski napisał kiedyś, że „nawet biskup chce się dostać do nieba – tak bez grzechu, wygodnie, porządnie…” Kościoły na Zachodzie zrezygnowały już prawie ze wszystkiego (z postów, celibatu, spowiedzi, wymagań – słyszałam wywiad z pewną panią pastor w Szwecji, która twierdzi, że wierni z jej Kościoła nie muszą nawet wierzyć w Boga – no, to ja nie wiem, co oni w ogóle jeszcze „muszą”? Przychodzić i dawać na tacę chyba…) a I TAK świecą pustkami… Być może popularność islamu w Europie bierze się także i stąd, że muzułmanie (przynajmniej NA RAZIE) nie zamierzają nikomu niczego UŁATWIAĆ? Chcesz zostać wyznawcą Proroka? To naucz się arabskiego (prawdziwy Koran to ten w oryginale), módl się pięć razy dziennie (zauważ, że gdyby to samo robił chrześcijanin, mówiłoby się o nim z pogardą – „dewot”), nie jedz wieprzowiny, unikaj alkoholu, pość w ramadanie (nie jedząc i nie pijąc od wschodu aż do zachodu słońca) i przynajmniej raz w życiu odbądź pielgrzymkę do Mekki… „Ułatwień” i wyjątków jest tu bardzo niewiele – i dotyczą głównie dzieci, starców, kobiet ciężarnych i karmiących.

  6. Wcale mnie nie szokuje że dziewczyna poznała smak narkotyków na przykościelnej dyskotece, dyskoteka taka jak każda inna. Mało to dziewczyn poznaje smak miłości na….pielgrzymce?

    1. Miłości albo…tylko seksu (bo dla mnie nie jest to zawsze to samo). Ale nie jest to też argument PRZECIWKO pielgrzymkom, Olu…

      1. Fakt, smak seksu. Pielgrzymek nie mozna zakazać ale też nie mozna gloryfikować i wypisywać jak tak jest cudownie bo jest tak jak przy wszelkich spędach.Miałam przyjacółkę, razem mieszkałyśmy na studiach no i raz zapragnęła pójść na pielgrzymkę. Była doba listów a nie telefonów więc napisała do matki czy może iść. To był szok, matka szalenie pobozna i bogobojna kobieta odpisała jej krótko – nie zezwalam, bo….mozesz wrócic inna jak pojechałaś (co miała na mysli nie trudno zgadnąć).Mam tez znajomego który handluje na odpustach, robi to od lat więc niejedno widział i niejedno słyszał. On odpusty określa krótko – to nie sa odpusty a rozpusty.

        1. „Inna niż pojechała” to dziewczyna może wrócić i z pielgrzymki i z Woodstocku – czy jednak dla Ciebie byłby to argument, żeby „zakazać” koncertów rockowych? Myślę, że nie. Ja jestem w ogóle przeciwna odgórnemu zakazywaniu/nakazywaniu czegokolwiek. Tym bardziej, że jako wieloletnia oazowiczka sądzę, że ogólny bilans takich „imprez” jest raczej pozytywny.

          1. Przeciez nie napisałam zeby zakazać ale żeby nie tylko piać z zachwytu ale też popatrzeć na te sprawy ciut krytycznie. Kiedys gdzies tam czytałam wypowiedzi ludzi mieszkających w Częstochowie na szlaku pielgrzymek – bramy delikatnie mówiąc obrobione i osikane, tłum wali środkiem chodnika albo i srodkiem jezdni, mieszkańcy maja przechlapane zupełnie.

          2. Czyli zupełnie tak samo, jak przy okazji innych dużych imprez, Olu. 🙂 Czytałam kiedyś podobne skargi na turystów ze strony osób mieszkających na Starym Mieście w Warszawie… A co sądzicie o ofercie niektórych klasztorów, które przygotowują specjalny „program sylwestrowy” dla chętnych? Ja myślę, że jeśli ktoś szuka w tym czasie ucieczki od codziennego zgiełku, to bardzo dobrze, że ma taką możliwość. Kilka razy w życiu zdarzyło mi się spędzać Sylwestra „w kościele” – i naprawdę dobrze to wspominam. To było doprawdy niesamowite uczucie, modlić się do Boga czasu i wieczności tej szczególnej nocy. A po mszy, oczywiście, był czas na zabawę i poczęstunek…

  7. W Polsce Kościół katolicki też stawia na rozrywkę – tylko inną. Już samo tworzenie przez Kościół mas nowych świętych, organizowanie pielgrzymek, zjazdów młodzieży itp. służy temu, by dać ludziom rozrywkę przez którą da się przyciągnąć ich do Kościoła. Wolalbym sąsiadów protestanckich co chodzą do kościoła na zakupy albo zjeść niż sąsiadów katolickich, których ulubioną rozrywką jest schlanie się przy okazji świąt albo uliczne zadymy w obronie „wartości chrześcijańskich”.

    1. A ja wolałabym Czytelników z mniejszą tendencją do generalizowania (bo, w przeciwieństwie do Ciebie, uważam, że NIGDY nie jest ono dobre, prawdziwe, ani uzasadnione), za to z większą sympatią spoglądających na każdego pojedynczego CZŁOWIEKA, do jakiejkolwiek bądź świątyni by uczęszczał (lub nie). Ale że – jak mówi ludowe przysłowie – „gdy się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma” , a Czytelników się nie wybiera (sami przychodzą, kiedy chcą) – witam i Ciebie w moich skromnych progach, dziękując za niewątpliwie cenny komentarz. Życzę też w Nowym Roku mniej przykrych doświadczeń z katolikami – a za wszystko, co było złego (z mojej strony) z serca przepraszam.

  8. z filozofią to dobry pomysł. kosioł ma odpowiedzi na wszystko a kontakt z filozofią moze zmusic do myslenia/rozwazania róznych mozliwosci i być moze obrania swojej świadomej drogi duchowej/ bądź innej;myślenie to świadome życie;

    1. Rafale, ja wcale nie twierdzę, że odpowiedzi, których udziela nam filozofia, są gorsze od tych, które daje religia. Muszę przyznać, że dawniej mi się wydawało, że nauka ta nie zasługuje na zaufanie (bądź co bądź, co myśliciel – to inna recepta na życie; a jeszcze…znacznie więcej pytań, niż gotowych odpowiedzi :)) – ale na szczęście miałam kiedyś spowiednika, który mnie nauczył, że właśnie FILOZOFIA może być całkiem dobrym sposobem na własne życie i wiarę. Niemniej jednak uważam, że również Kościół nie może się uchylać od szukania własnych odpowiedzi na najtrudniejsze pytania – chyba, że ma zamiar zostać jedynie punktem rozrywkowo-charytatywnym (jak to bywa na Zachodzie) lub skrajnie zbiurokratyzowaną Stacją Obsługi Duszpasterskiej („ŚLUBY!CHRZTY!POGRZEBY!U NAS NAJTANIEJ W MIEŚCIE!”:)) – jak to niestety coraz częściej wygląda w Polsce…

Skomentuj ~Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *