Kto zawinił?

No, cóż – tacy już jesteśmy, że w każdej niespodziewanej sytuacji staramy się znaleźć „winnych”, na których będzie mógł się skupić nasz bezsilny gniew i żal.

Tę ogólną prawidłowość można zaobserwować zarówno w odniesieniu do wielkich, narodowych tragedii (takich, jak ostatnia katastrofa w Smoleńsku…) – jak i do bardziej „codziennych” zdarzeń losowych, jak rozwód, zdrada, choroba czy śmierć najbliższych.

Co się tyczy „winy” za zdradę, to sądzę że prawie ZAWSZE leży ona po obydwu stronach, choć naturalnie nie zawsze rozkłada się po równo. (Kiedy kobieta zdradzi partnera, najczęściej usprawiedliwiamy ją mówiąc, że „widocznie czegoś jej w tym związku BRAKOWAŁO” – a przecież równie dobrze mogło czegoś „brakować” również mężczyźnie, prawda?:)).

Ale jeśli chodzi o odpowiedzialność za przypadki losowe, takie jak wypadki, choroby czy nawet samobójstwa – myślę, że trudno tutaj mieć pretensje DO SIEBIE – choć wiem, że ZAWSZE będziemy sobie stawiać pytanie, czy aby na pewno zrobiliśmy WSZYSTKO, co było w naszej mocy.

Ktoś kiedyś opowiadał mi historię młodego chłopaka, maturzysty, którego pasją były szybkie motocykle.

Bojąc się o niego, jego matka zamknęła jego ulubiony pojazd pod kluczem – a on poszedł, pożyczył od kolegi inny jednoślad i się na nim zabił…
Dlatego szukanie na siłę winnych w takich sytuacjach (słyszałam nawet o przypadkach, kiedy wdowę po samobójcy obwiniano o jego śmierć…) – zawsze wydawało mi się podłe i okrutne.

Kto np. „zawinił” że jestem niepełnosprawna?:) Moja mama, bo potknęła się i zaczęła rodzić zbyt wcześnie? Lekarze, którzy odbierali poród? Niesprawne urządzenia techniczne? Matka Natura? Pan Bóg? A któż to może wiedzieć?

Zapytali Jezusa uczniowie: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on, czy jego rodzice?” (J 9,2)

Zdaję sobie także sprawę z tego, że takie rozważania zawsze prowokują pytania o „winę” Boga – czyli, mówiąc bardziej uczenie, domagają się teodycei.

U jednego z blogerów (www.urden.blog.onet.pl) znalazłam np. ciekawe stwierdzenie, że Bóg jest „egoistą” – bo sam będąc Dobrem, pragnie być również dobrem otoczony. Dlatego też zabiera nam ludzi „dobrych”, tym „złym” daje natomiast szansę, by się jeszcze poprawili…

Wydaje mi się, że jest to prawda tylko o tyle, o ile MIŁOŚĆ (taka prawdziwa!) może być egoistyczna.

Bardziej mnie natomiast ciekawi zagadnienie, dlaczego ilekroć zdarzy się coś złego wszyscy (nawet ateiści!) jesteśmy skłonni obwiniać za to Boga? I to pomimo tego, że za wiele takich sytuacji doprawdy trudno Mu przypisać bezpośrednią odpowiedzialność. Istnieje wiele rzeczy, których Bóg nie tylko nie nakazywał, ale nawet ich NIE CHCE.

Klasyczny przykład, jaki zawsze podaję: to nie Bóg nakazał zbudować obóz w Oświęcimiu.. I nie Bóg pilotował samolot pod Smoleńskiem…

Jednocześnie jestem przekonana, że jeśli chodzi o rzeczy dobre i szczęśliwe wydarzenia, wszyscy „zawdzięczamy” Bogu o wiele więcej, niż jesteśmy w stanie przyznać…

Dlaczego, kiedy zdarzy się jakaś tragedia, to jest to zawsze „wina” Boga – a jeśli „przypadkiem” coś nam się uda… o, to jest już wyłącznie NASZA zasługa? 🙂

26 odpowiedzi na “Kto zawinił?”

  1. Oj dziwy piszesz. Nie znam żadnego ateisty, który obwiniałby boga. Głównie dlatego, że ateista nie myśli takimi kategoriami. A jeśli ktoś takimi kategoriami myśli, to znaczy że nie jest ateistą. Sprawy się wykluczają.Skoro bóg stworzył ten świat, tzn. że zaplanował też każde wydarzenie tego świata. W innym przypadku nie mógłby posiadać cechy wszystkowiedzenia. To oznaczałoby, że moglibyśmy boga zaskoczyć swoim postępowaniem, a to z kolei oznacza że bóg nie byłby tworem idealnym. Czyli bóg jest odpowiedzialny za każde dobro i każde zło, bo nic na świecie nie może zdarzyć się bez jego udziału. Gdyby mogło, nie byłby bogiem. Tyle interpretacji mitologii katolickiej.http://shinyhopes.blogspot.com/

    1. Jeśli pozwolisz – mam to własny pogląd, Myszko (co wynika z tego, że nie jestem ateistką – i nie wiem, czemu stawiasz znak równości między „teizmem” i „katolicyzmem” – czyżby IDEĘ BOGA „wymyślili” ci wstrętni katolicy?:) Nawiasem mówiąc, gdybym ja Ci chciała okazać taki ton pobłażania, powinnam teraz napisać, że wyznajesz „mitologię ateistyczną”;), takiej bzdury wszakże nie napiszę, ponieważ nauczono mnie z szacunkiem i powagą traktować przekonania innych ludzi, także te różne od moich własnych). Wydaje mi się, że jeśli dla Boga nie istnieje czas i przestrzeń w naszym rozumieniu, to może On widzieć wszystkie nasze możliwe decyzje i ich konsekwencje w jednym momencie – wybór jednej z nich pozostawiając jednak zawsze w naszych rękach. A co do „ateistów” (w tym masz rację, że czyni ich to nie całkiem „prawdziwymi”) którzy chętnie oskarżają Boga (w którego istnienie podobno nie wierzą:)) o wszystko najgorsze, to zdziwiłabyś się, ilu ich jest. Przykład: Seria książek Ch. Hitchensa (Np. „Bóg nie jest wielki.”). NAWET mój ograniczony, fideistyczny umysł wie, że tak zajadle nie walczy się z czymś, czego nie ma. (Nie ma też sensu rozważać, czym (jaki) Bóg nie jest, jeśli Go nie ma. Prawda?) Słyszałaś kiedyś o jakiejś Lidze do Walki z Wiarą w Hefalumpy?:) A MOŻE (boję się tego przypuszczenia) tacy „ateiści” nie walczą z wiarą w Boga (ponieważ WIEDZĄ że go nie ma) – ale walczą z LUDŹMI, którzy w Niego wierzą? A w takim wypadku nie byliby wcale mądrzejsi i lepsi od tych, z którymi walczą…WOJUJĄCY, agresywny ateizm jest tylko drugą stroną medalu, którego awersem jest NIETOLERANCJA RELIGIJNA.

  2. W tym kontekście zastanawiam się jednak także nad niezwykłą pomysłowością naszego narodu w szukaniu „winnych” i tworzeniu teorii spiskowych. Sama nigdy bym nie wpadła na to, że to „ci podli Rosjanie” (jak zwykle-oni!) rozpylili sztuczną mgłę i przygotowali zasadzkę na naszego ukochanego prezydenta. Czytałam, że podobnie niestworzone historie tworzono również po śmierci Anny Jantar (zginęła w katastrofie samolotowej w roku 1980). Ona miała zostać, na przykład, porwana do haremu przez jakiegoś tajemniczego „szejka arabskiego.” No, cóż – pewnie to wszystko bierze się stąd, że trudno nam pogodzić się z faktem, że pewne rzeczy po prostu SIĘ ZDARZAJĄ. Ot, tak…

    1. Pomysłowość narodu jest jeszcze większa. Winni są wszędzie. Oprócz Rosjan podejrzani również Amerykanie (CIA), Platforma Obywatelska, nawet islamiści. A drzewo, o które zahaczył samolot posadził Stalin z Berią (znana nawet dokładna data 10.kwietnia.1940). Ludlum i Suworow niech się schowają przy tym wszystkim ;)A co do postu – niestety często biedzie są winni „nieludzcy obcy” – bo często zdarza się, że np. urzędnicy stają się nieludzko bezduszni w stosowaniu paragrafów.

      1. No, tego o CIA jeszcze nie słyszałam (może dlatego że ostatnio jestem trochę chora i nie mam siły śledzić najświeższych sensacyjnych doniesień – co gorsza, nie mam nawet siły czytać książek…:(). Do pełni szczęścia brakuje chyba jeszcze tylko kosmitów… Ale jeśli chodzi o tego „wroga” to wydaje mi się, że prof. Kołakowskiemu chodziło o coś innego: o to, że wielu z nas konstruuje sobie jakiegoś „kozła ofiarnego”, na którego może beztrosko przerzucić winę za własne niepowodzenia. Pół biedy, jeśli ma on konkretną twarz: matki, ojca, nauczycielki, kolegi, szefa, proboszcza, sąsiada, tępego biurokraty…Znacznie gorzej, jeśli taki wróg staje się tworem bez twarzy – i ktoś nagle zaczyna nienawidzić WSZYSTKICH blondynek, wszystkich mężczyzn, wszystkich Żydów, wszystkich katolików, wszystkich muzułmanów, wszystkich Rosjan… Oczywiście, nienawiść do wszystkich urzędników też się zdarza. Takie „ofiary systemu” czasami stają się (na nieszczęście) politykami – a niekiedy nawet terrorystami…

        1. CIA to już „stary” pomysł – widziałam go wtedy kiedy zaglądałam na Frondę (u któregoś z komentatorów spiskowej teorii antyrosyjskiej u p. Terlikowskiego.).Masz rację, że bardzo szkodliwa jest tendencja do tworzenia sobie wrogów bez twarzy – taki „wróg” traci cechy ludzkie więc można „z czystym sumieniem” go niszczyć.”Pesymista? Ktoś, kto uważa, że wszyscy są tacy wredni jak on, i za to ich nienawidzi.” – G.B. Shaw

    2. Co do katastroficznych teori spiskowych, znam taką ( z frondy.pl), która poziomem debilizmu bije wszystkie pozostałe. Ta katastrofa była upozorowana, prawdziwy samolot uprowadzono i wszystkich w nim zarżnięto, rozbiła się dla niepoznaki bezzałogowa wydmuszka – atrapa. Uważam, że poziom głupoty wielu piszących tam, osiągnąl niebywałe rozmiary. Jak zginęło 200 – 300 tys. mieszkańców Haiti, była to, zdaniem wielu, kara za uprawianie voo – doo. Jak zginął prezydent wraz ze swą świtą, „rozdawcy” kar bożych zamilkli i uznali to za spisek wrogich sił putinowsko – tuskowsko – komorowskich. Zaiste, głupota ludzka i miłosierdzie boże jest nieograniczone.

      1. No, cóż – to sam Albert Einstein jest autorem powiedzenia: „Dwie są tylko rzeczy nieskończone: Wszechświat i głupota ludzka. Z tym, że co do Wszechświata nie jestem całkiem pewien.” Pamiętam, że po uderzeniu tsunami w Azji RM spekulowało, że to oczywista „kara Boża” za tamtejszą seks-turystykę. Zapomniano wszakże wyjaśnić, czemuż to ofiarami tego „słusznego gniewu Bożego” padły głównie niewinne dzieci… Mówię Ci, Marku, gdyby nie to, że moja wiara jest dobrze ugruntowana, to po usłyszeniu kilku takich stwierdzeń odnośnie „niezbadanych wyroków Boskich” niechybnie zostałabym ateistką.

        1. Zawsze się zastanawiam dlaczego w imieniu tzw. wierzących – katolików wypowiadają sie w sieci głównie kompletni kretyni i kretynki, do tego skrajnie agresywni i skorzy do wszelkiej maści obelg, a tak niewielu jest ludzi normalnych, zrównoważonych psychicznie i trzeźwo myślących. Czyżby to efekt apelu o.Rydzyka o wypowiadanie się w mediach przedstawicieli tzw. rodziny RM ? I do tego „prawdziwych Polaków” rzecz prosta ? Bardzo mi to zajeżdża jego „szkołą ewangelizacji”.

          1. Hm, po lewej stronie też nie brakuje tzw. „betonu partyjnego”. O ile za podchwytywanie i przekazywanie dalej wyssanych z palca hipotez odpowiada ludzka głupota (a może tylko naiwność i ślepa wiara w pseudo-autorytety), to pomysłodawcy nie muszą być „kretynami”. Często za podjudzaniem społeczeństwa stoi bardzo praktyczny interes (nie tylko ojca dyrektora).

          2. Masz rację – dziś na przykład rozbawiła mnie p. Magdalena Środa, która w radiu TOK FM bardzo utyskiwała na PSL, że nie wystawił na prezydenta p. Ewy Kierzkowskiej (którą, notabene, bardzo lubię i cenię). Rozumiem zatem, że kandydat lewicy od urodzenia jest…kobietą?:) Wiadomo, że zawsze „winni są inni.” 🙂 A ulubionym „kozłem ofiarnym” pani Środy jest, oczywiście, Kościół. Naiwnie posądzałabym FILOZOFKĘ o większą dozę tolerancji…Wygląda jednak na to, że KAŻDY lubi jakiegoś kozła mieć…

          3. Pani Środa jednak jest przykładem tylko ideologii, a nie takiego plugawego języka o jakim wspomniał Marek. Niemniej biadolenie nad PSL-em śmieszne. Chociaż i tak nie „pobije” p. Sobeckiej z tym truciem emerytów przez „niemieckie” apteki. Widocznie p. Środa widzi wszędzie dyskryminację, jak dawniej poseł Wierzejski widział wszędzie gejów ;);)

          4. Oczywiście – tylko najtrudniej zawsze dostrzec tę straszną dyskryminację tuż pod własnym nosem… 🙂 Postępowi towarzysze? Gdzieżby śmieli!:)

          5. No przecież G. Napieralski reprezentuje też „niedocenianą” politycznie grupę, czyli… młodzież 😉

  3. Mnie się wydaje, że skłonność do szukania odpowiedzi w różnych teoriach spiskowych wynika z samego stawiania pytań. Możemy pytać o to, czego Bóg ode mnie oczekuje stawiając mnie w tej sytuacji? Ale możemy również pytać, kto jest winny tej sytuacji? Pierwsze z tych pytań wiąże się ze stawianiem sobie pewnych wymagań – to jest znacznie trudniejsze, niż szukanie odpowiedzi na drugie z tych pytań.

    1. Wiesz, Leszku, od czasu do czasu zdarzało mi się słyszeć zdanie, że „Bogu nie stawia się pytań DLACZEGO” – mnie się jednak wydaje, że można, a nawet należy je stawiać. Mimo że często wydaje się, że Bóg „milczy” i nie odpowiada. Zawsze przychodzą mi tutaj na myśl słowa Jezusa, skierowane do Piotra: „Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale PÓŹNIEJ będziesz to wiedział.” (J 13,7). Myślę, że LEPIEJ jest w podobnych sytuacjach zarzucić Boga pretensjami (za które On się nie obrazi, a nam będzie z pewnością lżej na duszy) niż szukać winy w innych ludziach. Albo, co zawsze jest trudniejsze, w sobie. („Jak to, on mnie zdradził z tamtą lafiryndą – i to JA mam być współwinna?!”) Wiadomo, że źdźbełko w cudzym oku zawsze jest doskonale widoczne – belka zaś w naszym własnym wymaga użycia mikroskopu. No, idę „umierać.” Nie gniewaj się, że Cię ostatnio nie odwiedzam. Nawet te komentarze piszę z wysiłkiem – zdaje się, że mam zapalenie oskrzeli,. co jest dla mnie dotkliwym schorzeniem. Ponieważ osoby z porażeniem mózgowym często mają osłabiony odruch kasłania, przeżywam teraz niemiłe wrażenie, że się duszę. Nie przejmuj się, to przejdzie.

      1. Oj ja czasami przy przeziębieniach też odczuwam to, o czym piszesz – nikt w rodzinie nigdy tak nie ma, a ja tak. Szczerze Ci współczuję.

  4. Zawinił zdecydowanie człowiek.”czyniąc sobie ziemię podaną” stworzyliśmy wszystko wokół siebie. Być może zawinił zmęczony technik, który wykonywał jakiś podzespół do samolotu, być może zawinił pilot, może menadżerowie, może kontrola lotów, może był to zbieg fatalnych okoliczności, do których rękę przyłożyła jakaś grupa ludzi odpowiadających za inny czynnik.Bóg jeden wie.Zostawmy analizy, skupmy się na pomocy duchowej dla poległych i ich rodzin. Tym, co stracili życie może pomóc tylko wstawiennicza modlitwa, a nie zastanawianie się dlaczego zginęli. Ciekawość jest niebezpiecznym narzędziem.Pozdrawiam gorąco, Albo 🙂

    1. Aniu, wracaj jaknajszybciej do zdrowia, może tu piszący pomodlimy się w tej intencji? Bez pretensji do Pana Boga i bez niepotrzebnych pytań, w ciszy, której ostatnio tak niewiele mamy…

  5. Usłyszałem ostatnio, że skoro jestem ateistą to ta tragedia…uwaga-to moja wina…:) A na marginesie – w spadającym samolocie – nie ma ateistów…:)

    1. Jeśli w ogóle można tu mówić o „winie”, Brunecie, to moim zdaniem „odpowiedzialność” za wiele (większość?) przypadków ateizmu ponoszą bezmyślni i głupi wierzący. Jeśli zaś chodzi o samolot, to zapewne masz rację. Być może światopogląd ateistyczny wymaga mocnego stania obiema nogami na ziemi – w spadającym samolocie należy szybko znaleźć Inny Punkt Oparcia…;)

      1. Ateista, czy wierzący – a jakaż to różnica – najważniejsze by odnosić się do siebie z szacunkiem. A co cyklistów-zgadzam się całkowicie:))

Skomentuj Myszka_Futerkowa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *