Dzieci i ryby (opowieść prawie wigilijna).

Dwa dni temu w naszej wannie zalęgły się karpie. Sztuk trzy. Żywe. Bo niestety nie mogę przekonać Rodziców, że lepiej by je było kupić już w stanie uśmierconym – a najchętniej wcale. 

Wiem, wiem, że ryba to symbol chrześcijański, że ICHTYS i tak dalej… A jednak wydaje mi się że Boże Narodzenie doskonale by się obeszło bez „krwawej jatki” tych stworzeń. (Które zresztą stały się „tradycyjną potrawą” dopiero w XVIII stuleciu). Ja w ogóle mało „rybożerna” jestem, a jeszcze na Wigilię je się tyle innych pysznych rzeczy, że w ogóle nie ma o czym mówić…

Antoś był „rybkami” zachwycony. Do tego stopnia, że próbował im umilić kąpiel w wannie przez dodanie swego szamponu o zapachu malinowym. Altruista. 🙂 Na szczęście wspólnymi siłami udaremniliśmy ten zamiar.

Niestety, nie miałam w sobie dość odwagi, by powiedzieć synkowi, co naprawdę stało się następnie z jego nowymi „przyjaciółmi.” Ostatnio sytuacja rodzinna zmusiła nas do tłumaczenia mu zjawiska śmierci LUDZI – pomyślałam sobie, że rzeczywistość świątecznej śmierci karpia mogłaby być dla niego już zbyt wstrząsająca.

I tak oto ja, która za naczelną zasadę przyjęłam sobie nigdy swego dziecka nie okłamywać – stałam się nagle „wspólniczką w zbrodni” i opowiadałam mu gładkie historyjki o wypuszczaniu karpi do przerębla…

Jedyne, co mnie usprawiedliwia, to to, że z całej duszy chciałabym, żeby to była prawda.

Tak teraz, jak i wtedy, kiedy razem ze starszym o 5 lat bratem urządzaliśmy w domu marsze protestacyjne w obronie biednych karpi („Liga Obrony Karpia” to się nazywało, czy jakoś tak:)) – i podejrzliwie patrzyliśmy na ręce wszystkim wchodzącym do łazienki dorosłym, czy aby nie dzierżą w dłoniach jakiegoś skrytobójczego narzędzia… 🙂

Większości ludzi to podobno przechodzi – mnie jakoś nie przeszło.

 

Myślicie, że ta rybka to karp? Albo śledzik?

59 odpowiedzi na “Dzieci i ryby (opowieść prawie wigilijna).”

  1. Ja ryby pływające w wannie, pamiętam tylko z dzieciństwa. Ale wtedy zawsze był problem z tym ubijaniem i już co najmniej od 30 lat u mnie karpie nie pływają (choć co roku są).

  2. Uważam, że chorym i idiotycznym pomysłem jest niezabijanie zwierząt, nie tylko karpia przed wigilią. Wtedy łatwo zrobić ochronkę dla świń, krów, koni, owiec i wszystkiego, co znajduje się w każdym mięsnym. Bez sensu…Moim zdaniem zabijać, ale bez zadawania zbędnego cierpienia i tyle.

    1. Robercie, nie jestem wegetarianką i wiem, że z natury wcale nie jesteśmy wyłącznie „roślinożerni” (tak naprawdę nasza budowa anatomiczna świadczy o tym, że jesteśmy wszystkożercami, podobnie jak np. świnie, które notabene mogą stać się nawet dawcami narządów dla ludzi), chociaż osobiście mogłabym się nieźle bez mięsa obejść (z nielicznymi wyjątkami, jak salami czy boeuf Strogonow:)). Ryb nie lubię w ogóle – za bardzo boję się ości, żeby odczuwać przyjemność z ich jedzenia. Niezależnie od tego uważam, że powinno się unikać zabijania zwierząt w przypadkach „niekoniecznych” – a nawet te konieczne pozostawić w rękach profesjonalistów (tak, jak to jest np. w judaizmie i islamie). A mimo wszystko… wiesz, znałam kiedyś chłopaka, który z zawodu był…rzeźnikiem. I on opowiadał, że u nich w zakładzie wszyscy co 5 lat przechodzą obowiązkowe badania psychiatryczne, ponieważ długotrwałe, rutynowe zabijanie zwierząt może u niektórych spowodować zmiany psychiczne.

  3. Kilka dni temu miałam ten sam problem. Założenia o kłamstwie mojego dziecka mam podobne, więc mojej dwuletniej Klarci powiedziałam, że rybki popłynęły do…nieba…:)

  4. Człowiek jest z natury wrażliwy, ale też, jakby na dugiej szali, jest ludzka walka o przetrwanie, która wiąże się z zabijanirm zwierząt i ryb, z pdbieranirm jajek itp. Lubię mięso a mimo to jest mi strasznie źle, kiedy sobie uświadamiam, CO (kogo) jem. Dwoistość natury ludzkiej.A odkąd mam psa, jest mi jeszcze trudniej. 🙂

    1. Wiem, że (niezależnie od tego, co sądzą nieprzejednani wegetarianie) jesteśmy stworzeni do tego, aby zjadać mięso. To, że stworzenia zjadają się nawzajem, aby przeżyć jest prostym prawem natury (choć według Biblii „w czasach ostatecznych” ma być inaczej:)). Szaleństwem jest buntować się przeciw temu – czytałam o jaroszu, który odzwyczaił nawet swego kota od mięsnych dań. Wątpię, aby kot był mu za to szczególnie wdzięczny. 🙂 Niemniej tylko ludzie zabijają zwierzęta ze szczególnym okrucieństwem oraz bez wyraźnej potrzeby (np. podczas „rozrywkowych” polowań czy corridy). I przeciwko temu zawsze będę protestować.

  5. Witaj Albo! Choć przeważnie li tylko czytuję, jednak nie mogę powstrzymać się od komentarza, mając odnogę od piekła w wieku lat ośmiu. Nie jest łatwo rodzicom wytłumaczyć dziecku, że szyneczka nie rośnie na drzewie i nie produkują jej w fabryce z płodów rolnych. 🙂 Odwaga rodziców w kwestii wytłumaczenia dziecku, że jest mięsożercą (bo kto wytrzyma na samej sałacie?) powinna być jakoś nagradzana! Ja wytłumaczyłem jedzenie innych stworzonek zwykłą analogią – „ciebie też jakieś stworzonka zjedzą”. 😉 Pozdrawiam i spokojnych świąt Narodzenia Pańskiego życzę. 🙂

    1. No, cóż – nawet mając w perspektywie bycie zjedzoną przez robaczki (że też dobry Pan Bóg żywi to tałatajstwo ;)), zamierzam się cieszyć życiem, Mironqu. 🙂 Spokojnych Świąt Waćpanu życzę!

  6. Nigdy nie przywykłam.Zawsze uciekam, kiedy mąż zabija karpie: puszczam głośno muzykę….żeby nie słyszeć….Mój tata jest wędkarzem.Pomimo tego nigdy się nie przyzwyczaiłam….

    1. Mam wrażenie, że to dobrze, że „nie przywykłaś.” Wydaje mi się, że jest to jedna z tych rzeczy, do których normalny człowiek nigdy nie powinien się przyzwyczajać. Z drugiej strony, bardzo współczuję mężczyznom, zmuszonym do pełnienia w tym wypadku roli „egzekutorów” – dla wielu z nich wcale nie jest to o wiele łatwiejsze, niż dla kobiet. Zarówno mój dziadek, jak i tata stanowczo tego odmawiali – tak więc u nas „rybobójczyniami” zawsze bywały kobiety: najpierw moja babcia, a teraz mama. Ja nie zamierzam.

      1. Ja też bywałam karpiobójczynią, ale od dawna kupuję ryby już ubite, w sklepie rybnym. Nie samo ubicie karpia z wanny jest „przestępstwem ekologicznym”, ale raczej transport i przechowywanie żywych ryb w okrutnej ciasnocie :(Poza tym, nie ma co siebie samego oszukiwać – śledzik albo świnka też marnie skończyli żeby trafić na świąteczne stoły.Ale żeby poprawić nieco nastrój, od razu złożę życzenia Tobie Albo i wszystkim Twoim czytelnikom: zdrowych, wesołych i przynoszących samo dobro ŚWIĄT :)I na tym na razie zakończę przed świąteczną „przerwą komputerową”.

        1. Masz rację, Barbaro – robiło mi się cokolwiek słabo, kiedy widziałam te ryby „oddychające” papierem, w który były zawinięte. Lepiej już poprosić sprzedawcę, żeby je zabił na miejscu. Ja jeszcze opublikuję posta z życzeniami w Wigilię rano (czeka już przygotowany:)) niemniej już teraz życzę Tobie i Twoim najbliższym (ze szczególnym uwzględnieniem sir Artura:)) błogosławionych, pełnych pokoju Świąt.

  7. Tylko z drugiej strony dajcie spokój. karpia nie zabić, ale schabowego czemu nie spożyć, bo cały wic lezy w tym, że ważne abym to nie ja „zabił”. Ale wszamać ze smakiem to już inna sprawa. Niedługo okaże się, że człowiek to jakiś wredny insekt na tej planecie….. może by tak człowieka w koncu ubić? Taki trend nastał, więc ….no cóż podążajmy za nim.W końcu coś jeśc musimy ( za niedługo okaże się, że i zboże cierpi, kiedy je zrywamy…jedno wielkie poletko nie tylko ludzkiego cierpienia), oby nam nie zostało tylko Cialo i Krew Pana naszeg do spożycia….ciekawe czy byśmy przeżyli?:)))A jeżeli o dzieci chodzi- to faktycznie może to dla nich ( widok zabitego „przyjaciela”) być szokujący widok, dlatego małe kłamstewko w tej sprawie jest do wybaczenia. Hm…czyli co? Kłamstwo czasami chroni? No to nie trzeba w takich sytuacjach do spowiedzi walić:))

    1. Podobno byli tacy, co Najświętszym Sakramentem przez lata żyli (np. Marta Robin, kiedyś jeszcze coś o niej napiszę) – niemniej jest to tak szczególna łaska, że zuchwalstwem byłoby prosić o nią dla nas wszystkich. 🙂 W końcu nawet sam Pan Jezus, że tak powiem, rybami nie gardził – a Jego o brak wrażliwości nie śmiałabym podejrzewać. Ponieważ istnieją przypuszczenia, że także rośliny coś „czują” (niebawem nauka dojdzie do wniosku, że jedynym organizmem, który z całą pewnością niczego nie odczuwa, jest ludzki płód – i wszyscy będą szczęśliwi:)) obok wegetarian (którzy także dzielą się na bardziej i mniej ortodoksyjnych – niektórzy nie spożywają jaj, inni także produktów mlecznych) istnieją także weganie, którzy zadowalają się jedynie produktami „obumarłymi” – np. spożywają tylko owoce, które same spadły z drzewa…

  8. Przepraszam, że piszę kompletnie nie na temat ale mam jeden problem i chciałbym poznać Wasze zdanie. Mam zamiar w te święta pójść do spowiedzi ale nie wiem co zrobić z jednym grzechem. Otóż chodzi mi o to,że bez zgody przyjaciółki czytałem jej osobistego bloga(coś na kształt pamiętnika). Wiem,ze to co robiłem jest godne pożałowania ale mam teraz jeden problem. Jak myślicie, czy aby ta spowiedź była ważna to muszę jej o tym powiedzieć, przyznać się. Boję się,że może mi tego nie wybaczyć a bardzo mi na niej zależy. Co zrobilibyście na moim miejscu?

    1. dani uważam że jeśli ktoś pisze pamiętnik w internecie to musi się liczyć z tym że to ogólnodostępne medium i każdy morze to przeczytać.jak się chce zachować prywatność to należy pisać w zeszycie.

    2. Czegoś tu nie rozumiem – czy zapuszczałeś jakiegoś łamacza haseł, by się tam dostać, czy też po prostu wszedłeś tam? Podejrzewam, że to drugie. Jeśli jakiś blog jest w przestrzeni publicznej, to z samego założenia jest po to, by czytali go inni. Jeśli ktoś chce pisać pamiętnik, to albo wybiera tradycyjną formę, albo pisze to gdzieś w plikach szyfrowanych. Jeśli wcale nie chce pisać tylko dla siebie, to dopiero wtedy wybiera bloga. Ale tu są dwie możliwości – albo pisząc, by inni to czytali, chce dobierać swoich czytelników, a wówczas wybiera takie miejsce, gdzie wejście do bloga jest ograniczone poprzez hasło. Wiele dziewczyn zakochanych w księżach prowadzi takie blogi; nie chcą, by to każdy mógł czytać, ale jednak nie piszą tego tylko dla siebie. Jeśli jednak ktoś zakłada normalnego, otwartego bloga, to przecież chce, by inni to czytali – by przynajmniej jedna osoba przychodziła i czytała. To już od niej nie zależy kto przyjdzie – za tym stoi inny Reżyser. Pewnie nie sądzi, że trafi tam ktoś z jej znajomych, ale skoro Reżyser tak to wymyślił, to w tym musiał być jakiś zamysł. Jedyne, czego nie wolno w takiej sytuacji, to kłamać.

    3. Danni, to zależy przede wszystkim od tego, czy to, co czytałeś, to był rzeczywiście „blog” (przestrzeń dostępna mniej lub bardziej dla wszystkich) czy jej komputerowy pamiętnik? Wiesz, w przeszłości miałam w komputerze klika plików „hasłowanych” (np. te, w których notowałam moje cykle:)) – i nie chciałabym, żeby kiedykolwiek ktoś do nich zaglądał bez mojej zgody. Jeśli to to pierwsze, to na Twoim miejscu przyznałabym się i ewentualnie przeprosiła, jeśli poczułaby się urażona. Jako blogerka wiem, że nie należy do przyjemności, kiedy „namierzy” Cię ktoś znajomy. Nasza internetowa anonimowość jest niezwykle krucha. Natomiast w drugim przypadku…popełniłeś na tyle poważną niedyskrecję, że zastanowiłabym się, co w tej sytuacji lepiej zrobić. Jeden z moich spowiedników tłumaczył mi, że zanim się zrobi cokolwiek, należy najpierw pomyśleć, czy przyniesie to więcej złego czy dobrego. O. Jacek Salij twierdził, że gdyby miało to przynieść komuś więcej cierpienia, lepiej nic nie mówić, a starać się „zadośćuczynić” tej osobie w jakiś inny sposób. Przemilczenie prawdy nie jest równoznaczne z kłamstwem.

      1. Ten blog nie jest w żaden sposób zabezpieczony hasłem. Jest ogólnie dostępny tylko,ze problem w tym,ze ona nigdy mnie do jego czytania nie upoważniła. Pisze tam o dość osobistych sprawach. Trafiłem na niego i po notkach zorientowałem się,ze to jest właśnie jej blog. Później przez kilka miesięcy przestaliśmy się kontaktować i wtedy jeszcze bardziej interesowało mnie co u niej słychać. Wiele razy obiecywałem sobie,ze to ostatni raz tam zaglądam ale nie potrafiłem. Od jakiegoś czasu mi się to udaje i chciałbym wraz z tą spowiedzią raz na zawsze z tym skończyć. Tylko tak jak piszę, sam nie wiem czy dobrze zrobię jeśli się przyznam. Gdybym zapytał ją wcześniej czy się zgadza na to abym to czytał to nie byłoby problemu. A tak to nie daje to spokoju mojemu sumieniu.

        1. Myślę, że jeśli jest to blog publicznie dostępny, nikt nikomu nie musi dawać specjalnych „upoważnień” do jego czytania. Cieszy mnie, że masz tak wrażliwe sumienie, niemniej WYDAJE MI SIĘ że nie zrobiłeś nic szczególnie złego. Ja np. wiem, że od pewnego czasu na mojego bloga zagląda nauczyciel, który był opiekunem moich praktyk studenckich. Kiedyś nawet napisał do mnie maila z zapytaniem, czy ja to ja. Muszę się przyznać, że trochę się przestraszyłam „zdemaskowania” (mieszkamy w małym miasteczku, więc sam rozumiesz:)) – ale po prostu nie odpowiedziałam (milczenie nie jest kłamstwem:)) – a on więcej o to nie pytał. Pisząc bloga ZAWSZE należy się liczyć z możliwością „odszukania” przez kogoś znajomego.

      2. Czyli w tej sytuacji Albo uważasz,ze powinienem się przyznać?Jeśli sięnie przyznam to myślisz,ze spowiedź będzie ważna?

        1. Danni! Nie mogę Ci zastępować Twojego sumienia! Jeśli Cię to bardzo dręczy, przyznaj się, wyjaśniając (tak jak nam tutaj) że z początku wcale nie wiedziałeś, że chodzi o nią, ale że wciągnęła Cię lektura. No, i koniecznie dodaj, że nie zdradzisz nikomu jej tajemnic, a nawet przestaniesz przychodzić na bloga, jeśli ona sobie tego nie życzy. A przede wszystkim zapytaj ją, czy się w ogóle GNIEWA. 🙂 Jeśli czujesz, że czytając robisz coś złego, to po prostu przestań to robić. Ale ponieważ nie sądzę, żeby czytanie publicznego bloga koleżanki (o ile nie zawiera on treści pornograficznych:)) było w ogóle jakimkolwiek grzechem, nawet najmniejszym, to sądzę, że spowiedź będzie jak najbardziej ważna, nawet, jeśli się nie przyznasz. W ramach zadośćuczynienia możesz wtedy narzucić sobie np. „post” od tego bloga. I tyle. Ale proszę, pamiętaj, że to, co tutaj napisałam, to tylko osąd MOJEGO sumienia. Ty możesz mieć zupełnie inny.

          1. Oczywiście. Zdaję sobie z tego sprawę,ze Ty mi nie możesz wskazać czy to grzech czy nie. To sprawa wyłącznie mojego sumienia.Pytałem tylko o to czy konieczne jest abym się przyznał tej blogowiczce do tego co robiłem. Ale chciałbym Ci podziękować za to,ze pomogłaś mi na to wszystko trochę inaczej spojrzeć. Musze to jeszcze raz dokładnie przemyśleć. Pozdrawiam.

          2. A ja jeszcze raz powtórzę – to był zupełnie inny Reżyser, który Cię tam sprowadził. Może np. miałeś się dowiedzieć o czymś, w czym mógłbyś tej dziewczynie pomóc? Często jest tak, że ludziom brakuje odwagi, by kogoś poprosić o pomoc. Znasz ją teraz lepiej, niż było to wcześniej – i może właśnie o to chodziło temu Reżyserowi?

          3. Masz rację, Leszku – można na to spojrzeć i od strony scenariusza tego Reżysera… Ps. Czy mogę Cię prosić o modlitwę o „Boże Narodzenie” w moim sercu? Ostatnio znów czuję, że nie tyle świecę, co kopcę (nie odnosisz takiego wrażenia po przesadnie bojaźliwym poście na temat związków?:)). A nie chciałabym, żeby moje słowa stały się dla kogokolwiek trucizną. Ale wciąż wierzę, że jest Światło, które w ciemności świeci – i ciemność Go nie ogarnęła…

          4. W takim razie przyznam się jutro. Nie chcę jej okłamywać. Zobaczymy czy po tym jeszcze będziemy przyjaciółmi.

          5. Wiesz, mój spowiednik zawsze mi radził, żeby przed trudną z kimś rozmową poprosić o pomoc swego Anioła Stróża – i Anioła tej osoby. I wiesz, co? ZAWSZE pomagało. 🙂 Bądź dobrej myśli!

          6. Posłucham Twojej rady i właśnie tak zrobię. A tak poza tym to chciałbym Ci życzyć Aniu(jeśli mogę się tak do Pani zwracać ) wesołych, spokojnych świąt, niech one będą dokładnie takie jak sobie wymarzysz. Trzymaj się ciepło 🙂 Daniel

          7. Dziękuję – bardzo nam teraz tego potrzeba, bo ta Wigilia będzie w cieniu śmierci w dalszej rodzinie, poza tym i ja chciałabym się „narodzić na nowo”, zacząć wiele rzeczy od początku, lepiej, inaczej. Może za dużo wymagam od tych Świąt, ale muszę zawsze próbować stawać się lepsza, niż jestem… Ps. Kiedy mówisz do mnie „Pani” czuję się strasznie staro!:)

          8. Tak, tak, moje drogie „dziecko” – a ja mam „aż” 34. No, cóż – pora umierać. Ludzie tak długo nie żyją. :)))

          9. Ej no, przecież nie miałem na myśli tego,ze jesteś stara. Chodziło mi tu raczej o okazanie szacunku osobie starszej ode mnie. Jeszcze wiele lat życia przed Tobą :)No i szczerze mówiąc myślałem,ze jesteś trochę starsza. Skoro tylko 34 to jesteś jeszcze młoda laska 😀

          10. O, rety – mam nadzieję, że nie przynudzam tu jak stara ciotka. 🙂 Niemniej miło mi, że ktoś chce jeszcze komuś okazywać szacunek w czasach, gdy wszyscy beztrosko „tykają” się już po minucie znajomości. 🙂

          11. > można na to spojrzeć i od strony scenariusza tego ReżyseraMyślę, że nie tylko można, ale wręcz trzeba spojrzeć od strony scenariusza tego Reżysera. Prawdziwe życie wiarą nie jest wcale powierzchowną religijnością, lecz właśnie tym ciągłym pytaniem, „a co Panie chcesz przez to zdarzenie mi powiedzieć?” Nam sumienie kojarzy się jedynie i wyłącznie z wyrzutami sumienia, ale przecież sumienie, to również odczuwany nakaz jakiegoś postępowania. Danielu Tobie sytuacja kojarzy się z sumieniem – i słusznie; podejrzewam jednak, że nie w tę stronę. W tej historii póki co nie ma niczego, co miałbyś sobie wyrzucać. Może się coś pojawić dopiero wtedy, gdy nie podejmiesz tego działania, do którego Pan Cię wzywa! Tu w ogóle nie jest ważne, czy powiesz, że czytałeś tego bloga, czy nie powiesz – to samo się ułoży wtedy, gdy zajmiesz się tym, do czego Pan Cię wzywa. A więc najważniejsze jest Twoje rozpoznanie, do czego Cię wzywa (ja oczywiście nie mam zielonego pojęcia do czego), a gdy to już rozeznasz, najważniejsze się stanie podjęcie tego działania. A reszta – to tylko dodatek.

          12. Myślę, Leszku, że masz rację. Niemniej to, co napisałeś o tym „Co, Panie, chcesz mi przez to powiedzieć?” skojarzyło mi się, niezbyt może trafnie, z pewną anegdotką. Żyd, muzułmanin i chrześcijanin trafili do piekła. Żyd w tej sytuacji pomyślał: „Biada mi! Jestem zgubiony! Nakazów Tory nie przestrzegałem, Boga się nie bałem ani z ludźmi się nie liczyłem – słusznie się tutaj znalazłem!” Muzułmanin pomyślał: „Zaprawdę, Allah jest wielki! Widział On, że lekceważyłem nakazy świętej księgi Koranu – słusznie się tutaj znalazłem!” A chrześcijanin siedzi i szepce do siebie: „No, dobrze, pomyślmy – co Ty, Panie Jezu, chcesz mi przez to powiedzieć?!”:) Ale to tylko taka moja dygresja…

          13. To ja tu staram się, by Daniel odszedł od tego koncentrowania się na sobie – „ja i mój grzech” („Ach powiem jej – będę miał czyste sumienie”), a skoncentrował się na tej dziewczynie („Czego Pan chce ode mnie, abym jej dał?”), a Ty to napięcie rozładowujesz anegdotą:(

          14. Ależ doskonale to wiem – po prostu to jest anegdota, która zawsze Ci się kojarzy z tym pytaniem. Miejmy nadzieję, że mimo anegdoty Daniel tego pytanie od siebie nie odsunie.

          15. Jestem już po tej rozmowie nie jest tak źle jak myślałem :). Jej pierwsza reakcja wyglądała tak „To okrutne, wiesz”, „Jakbyś się czuł gdybym ja czytała Twoje myśli” No ale co mnie najbardziej cieszy nasza przyjaźń na tym nie ucierpiała. Jest chyba nawet lepiej niż wcześniej. Wytłumaczyłem jej to wszystko i chyba się na mnie nie gniewa. Niestety ze spowiedzią przedświąteczną już nie zdążyłem, dlatego pierwszy raz w życiu nie przyjąłem Komunii na Boże Narodzenie. No ale sam sobie na to zasłużyłem.Dziękuję Aniu i Leszku za wszystko :).

          16. Za nie ma co. 🙂 Polecam się na przyszłość. Ps. Spróbuj przystąpić do komunii, gdy tylko będziesz miał możliwość – to wielki dar. I pomyśl wtedy o mnie…

          17. Możesz liczyć na to,ze następną Komunię przyjmę w Twojej intencji 🙂

          18. Albo, oczywiście wierzę w Twoje „Boże Narodzenie” i będę Cię w nim wspierał swoja modlitwą. Uszy do góry:)

  9. Myślę, że ta Ryba jest Najlepsza!!! 🙂 A swoją drogą zawsze jako dziecko bałam się wchodzić do łazienki gdy wannie pływały karpie hehe… Pozdrawiam przed świątecznie…. 😉

    1. Aniu, życzę Tobie i całej Twojej Rodzinie, radosnych, spokojnych, pogodnych, pełnych Miłości i rozlewającej się w sercu Nadziei, którą przynosi Nowonarodzone Dzieciątko, Świąt oraz samych cudownych dni w nadchodzącym Nowym Roku 2011. Niech Bóg Was błogosławi!

      1. Dziękuje(my), Inko. Niech Ten, który zwiastował Ziemi pokój, i Ciebie i Twoich bliskich napełni pokojem. No, i samych dobrych dni w nadchodzącym roku!

    2. Pewnie, pewnie… Karp jest dziki, karp jest zły – karp ma bardzo ostre kły.:) Zwłaszcza, kiedy ma się tylko kilka lat… Pozdrawiam prawie świątecznie!

  10. Aniu, przepraszam,że piszę w tym komentarzu aleproszę Ciebie kontakt na mój adres: podkowicz@hotmail.com Napisalem książkę podwpływem Pani komentarza Bracia jezusa, czyli kto?i chcialbym, aby Pani ja przeczytala. Mogę przysłać na jakiś adres e-mailowy w formie załącznika lub pocztą.Serdecznie PozdrawiamAndrzej Podkowicz

    1. Andrzeju, możesz to przysłać jako załącznik do e-maila na adres, który znajdziesz na dole tej strony. Chętnie przeczytam, i odniosę się do tego, co napisałeś – jeśli pozwolisz, również na blogu (chyba że wolisz inaczej).

  11. Kochana Albo, z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Ci wszystkiego, co sobie tylko wymarzysz. I obyś już pozostała taka naturalna, dobra i trzeźwo myśląca, jak jesteś teraz…Całuski! :-*******Karolina

    1. O, jak to miło – nawet przy okazji tych Świąt wychodzi na jaw, jak mają na imię co poniektórzy moi Czytelnicy.:) Serdeczne dzięki, Kiro (Karolino). Czego by tu szczerze życzyć mojej ulubionej agnostyczce? Może tego, by tak zwana „świąteczna atmosfera” okazała się prawdą – i pozostała w Tobie jak najdłużej. Najlepiej na zawsze. 🙂

  12. Do Twojego wpisu idealnie pasuje cytat z blogu JKM: „Czy możesz to sobie wyobrazić? Ja wiem, że to trudne… Owszem: wiemy, jak szlachetkę spod Sandomierza, Michała Piekarskiego, szarpano rozpalonymi szczypcami na sztuki za zamach na króla Zygmunta – ale to jednak co innego. Co innego, niż być żywcem pożeranym. Gdy ostre zęby wyrywają ci kawał mięsa z brzucha – a potem następny kęs z grzbietu. A potem czekasz, czekasz – kiedy znów pojawią się te zębiska. I znów ten straszny ból. Gdy wreszcie zdajesz sobie sprawę, że to już będzie koniec, że nie masz szans ucieczki i przeżycia – ale czeka cię jeszcze męka wydzierania kolejnych kawałków ciała. Tak długo, aż litościwa śmierć ostatecznie odbierze ci czucie.Straszne są te zęby… Czekają w każdym stawie, w którym pływają szczupaki. I dlatego jedząc na Wigilię karpia, któremu zgrabnie obcięto głowę ostrym nożem, pamiętaj: najprawdopodobniej oszczędzasz mu właśnie tego strasznego losu!Pamiętaj: nie wypuść go przypadkiem do jakiejś rzeki czy stawu!”Pozdrawiam 🙂

    1. No, cóż – prawa natury mogą wydawać nam się brutalne, ale na ogół tak to tylko wygląda z NASZEGO, ludzkiego punktu widzenia. Ja bym tylko postulowała, żeby ludzie (do czego są zdolni) nie byli bardziej okrutni od zwierząt. Zwierzęta (o ile nie zostały wcześniej „zdemoralizowane” przez ludzi) rzadko pastwią się nad swymi ofiarami.

  13. Koszmar. dla swojego własnego zdrowia psychicznego staraj sie przekonac wszystkich „chętnych”, ze karpie w wannie nie wpływaja dobrze na Twoje samopoczucie przedświąteczne. bądź stanowcza jakkolwiek to jest trudne. niech Ci pomaga fakt, ze kiedyś kłamstwo o przerębli wyjdzie na jaw… pomysl, co wtedy… pozdrawiam serdecznie 🙂

    1. Ojej… na razie nawet nie chcę myśleć o tym, co wtedy… 🙂 W każdym razie będę się starała zrobić, co w mojej mocy…

  14. Dobry i bardzo życiowy artykuł. Przyznaję, ze nigdy nie potrafiłam zrozumieć połączena radości z Narodzin ze śmiercią stworzonych przecież przez dziś narodzoną Osobę niewinnych karpi i nie tylko ich.Dziś gubi się w komercji właściwy sens Swiąt i pozostaje dla wielu tylko wystrój i nastrój i pełen stół.A tak prawdę mówiąc czy w postnej wigilii jest miejsce dla ryby ?Czy ona ma tkanke roślinną, czy tak jak my i zwierzęta składa się z mięsa ?Wiem jest symbolem chrześcijaństwa, ale czy każdy symbol trzeba zjeść fizycznie ? Pozdrawiam !

  15. Też mi nie przeszło. Zabijanie zwierząt osobiście, zwłąszcza takich, które samemu się hodowało, to trauma z której nic dobrego nie wynika dla nikogo. Oczywiście każdy ma swoją opinię, ale złości mnie jedno: kiedy czytam, jak ktoś z przyczyn ewidentnie ideologicznych dowodzi, ze czyjś odruch serca – wypuszczenie takiego biedaka karpia do stawu czy niechęć do patrzenia, jak zabija się zwierzę – to głupota, samookłamywanie się, i licho wie jakie jeszcze świństwa, z czego ma w końcu wynikać, ze człowiek, który ma takie skrupuły, jest w czymś GORSZY od swego oponenta. Nie lubię pewnej siebie pogardy, która bije z takich wpisów pod niebiosa.

Skomentuj ~Shaak Ti Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *