„Homik”, chomik – dwa bratanki?

Niedawno na łamach „Rzepy” znany ze swoich konserwatywnych poglądów redaktor Tomasz P. Terlikowski stwierdził, że jeśliby brać pod uwagę  tylko stosunek do prokreacji i wychowania dzieci – to nie ma znaczącej różnicy pomiędzy relacją homoseksualną a zoofilią.

Oczywiście nigdy nie posunęłabym się do takiego porównania, ponieważ w pierwszym przypadku chodzi, mimo wszystko, o związek dwóch OSÓB. I to właśnie, panie redaktorze, jest ta „znacząca różnica”, której nie sposób pominąć – no, chyba że uznamy, że nie ma także wyraźnej różnicy pomiędzy zoofilią a niepłodną parą małżeńską…

Na początek warto sobie przypomnieć, że Jezus mówił o „ludziach NIEZDOLNYCH do małżeństwa, którzy się takimi urodzili, albo których ludzie takimi uczynili” – i jakoś nie mogę się doszukać w tych słowach choćby cienia pogardy.  To tylko proste stwierdzenie faktu, że małżeństwo nie jest dla wszystkich.

Ale trzeba też pamiętać, że nasza obyczajowość zmienia się dużo szybciej, niż nasze rozumienie Ewangelii…

I gdybyście zapytali homoseksualistów 40 lat temu, czy chcieliby zawierać ZWIĄZKI MAŁŻEŃSKIE – odpowiedzieliby z pewnością: „Nie, nie, skądże znowu! Chcemy tylko żyć w szczęściu i spokoju we własnym domu, nie wadząc nikomu.” A dziś już domagają się nie tylko uregulowania prawnego dla swoich związków partnerskich (do czego w zasadzie powinni mieć prawo), ale także ślubów kościelnych… Tak samo zresztą było z prawem do adopcji dzieci. I tu także ewolucja poglądów przebiegała od: „Ależ przecież nikt nie mówi, że…” aż do: „Jest naszym naturalnym PRAWEM, by wychowywać dzieci!”

Ostatnio nawet czytałam (i to tym razem nie na „Frondzie”, tylko w uważanej za lewicującą „Angorze”- co, jak sądzę, znacznie podnosi wiarygodność tej informacji:)), że w Anglii i Walii planuje się odebranie statusu organizacji charytatywnych chrześcijańskim ośrodkom adopcyjnym, które „uporczywie odmawiają” przyznawania dzieci rodzinom alternatywnym… No, cóż – wychodzi na to, że nie wypada już wyznawać poglądu, że być może LEPIEJ jest dla dziecka po dawnemu mieć „mamę” i „tatę” niż dwójkę rodziców tej samej płci…

Tak dalece przesunęliśmy granice tego, co jest, a co nie jest „normą” w życiu człowieka, że już niczego nie można być „pewnym.” I niestety, również pedofile przyznają, że wzorem dla nich w walce ze „społecznym ostracyzmem” jest droga, jaką przebyli homoseksualiści.

Tak więc na razie pedofile domagają się jedynie „depenalizacji” swoich skłonności (jeszcze w czasach Oscara Wilde’a także „pederastia”- jak to wówczas nazywano – była przestępstwem ściganym przez prawo). No, bo skoro to jest choroba, to za cóż tu karać? A potem, po cichutku, przegłosuje się, żeby pedofilia nie była i chorobą, tylko jedną z „równouprawnionych orientacji.” (Homoseksualizm został ostatecznie skreślony z listy schorzeń WHO dopiero w 1990 roku).

A jeszcze później z pewnością znajdą się „mędrcy”(w rodzaju „psychologa” Andrzeja S.) którzy przekonają nas, że taka relacja młodego człowieka z dorosłym nie tylko nie musi być ze szkodą dla jego rozwoju, ale nawet może być dla niego „ubogacająca.” A mitologia i historia z pewnością pospieszą z użytecznymi przykładami…:(

Jeszcze 100 lat temu stosunki pomiędzy mężczyznami w naszym kręgu kulturowym miały charakter nieomal „przestępczy” – a dziś już mało kto ośmiela się twierdzić, że w relacji homoseksualnej jest cokolwiek „niezwykłego.” I któż nam zaręczy, że w przyszłości tak samo nie stanie się z pedofilią czy z zoofilią? Niestety, drodzy państwo – to wcale NIE JEST niemożliwe.

Uwaga: ja wcale nie stawiam znaku równości pomiędzy homoseksualizmem a pedofilią! – stwierdzam jedynie, że pewne mechanizmy wywierania wpływu na mentalność społeczną „wypróbowane” przez organizacje gejowskie z powodzeniem dadzą się zastosować we wszystkich innych przypadkach.

A w przypadku zoofilii wystarczyłoby jedynie przyjąć (za Peterem Singerem i jego uczniami), że nie ma nic szczególnego w tym, że należymy akurat do gatunku Homo sapiens – nie ma zatem żadnej JAKOŚCIOWEJ różnicy pomiędzy człowiekiem a kozą… A „w naturze” (to z kolei argument dla zwolenników skrajnego naturalizmu:)) takie przypadki współżycia między osobnikami, należącymi do dwóch różnych gatunków również się zdarzają…

23 odpowiedzi na “„Homik”, chomik – dwa bratanki?”

  1. Wynika to z prawa i wolności mniejszości ograniczającej prawa i wolność pozostałych. Zapominają o historii, nie dociera do nich, że nic nie trwa wiecznie, poprawność polityczna minie, jak wróci wolność słowa i myślenia to wszystko wróci do normy. Musimy walczyć o wolność słowa, swojego zdania, a to jest równoznaczne z godzeniem się, że będą nas obrażać, nie wielką to ceną za wolność która jest tego warta.

    1. Co gorsza, to łatwo zapominają również o tym, co dawniej sami mówili i o co walczyli… Ot, taki „przesuwający się horyzont.”

  2. nie, ja się nie zgadzam, żeby pedofile mieli jakiekolwiek prawa. nigdy. bo tu nie chodzi o pedofilów tylko o wykorzystywanie dzieci. według mnie tylko osoby dorosłe (według prawa 18 lat) mogą sobie robić co im się podoba w łóżku i ja nie mam nic przeciwko temu. tak samo tyczy się związków innych – dla mnie liczy się człowiek a nie co on robi włóżku. a co do adopcji dzieci – też jestem przeciwna. dla mnie mogą zakładać związki partnerskie, mogą się pokazywać, mogą robić wszystko, co daje im prawo – ale adopcja dzieci – tu teraz jestem przeciwna. może to się kiedyś zmieni, może mój światopogląd w przyszłości się zmieni – związki partnerskie niech sobie będą ale dzieci krzywdzić nigdy nie pozwolę.

    1. Ja się też nie zgadzam, Antonio, ale niestety, nie widzę powodu, dla którego miałoby się to w przyszłości nie ziścić. Oby w jak najdalszej przyszłości…

    2. Najnowszym wynalazkiem powinny być związki partnerskie homopedofilów z możliwością adoptowania nieograniczonej ilości dzieci, żeby mieli w czym wybierać. Jak tak dalej pójdzie z poprawnością polityczną jak do tej pory idzie, to wróżę temu pomysłowi świetlaną przyszłość. Oczywiście słowa „mama” i „tato” należy w związku z tym już w tej chwili wykreślić z wszystkich słowników świata.

      1. Obawiam się, że może to nastąpić w chwili, gdy przyznamy parom jednopłciowym nieograniczone prawo do adopcji dzieci. Ponieważ bowiem już teraz zdarza się, że pary heteroseksualne wykorzystują swoje dzieci do takich obrzydliwych praktyk, nie widzę powodu, dla którego nie miałoby się to zdarzać również wśród par homoseksualnych – jeżeli prawdą jest to, co obecnie mówi nam nauka i skłonności pedofilskie nie są związane z orientacją seksualną. Jeżeli dotąd nie słyszeliśmy o podobnych przypadkach (jak również np. o maltretowaniu dzieci w rodzinach alternatywnych) to dlatego, że takich rodzin jest po prostu znacznie mniej, a nie dlatego, że akurat HETEROSEKSUALNOŚĆ zwiększa skłonność do przemocy czy wykorzystywania dzieci. Procentowo zapewne osób o skłonnościach pedofilskich jest tyle samo wśród jednych i drugich.

  3. To wszystko już dawno skomentował, nieodżałowanej pamięci A.Waligórski:”Był raz baca krótkowidz z owieczki korzystał,dziwiąc się, że mu ona nie beczy lecz śwista.Dopiero na kolegium mu wyłumaczono,Że wy……….. ŚWISTAKA, co jest pod ochroną” .

  4. Problemem jest nie to, jak człowiek lubi uprawiać seks i z kim, ale uparte działanie polegające na wmawianiu mi i reszcie społeczeństwa, że ma konkretne zachowania akceptować, popierać i szanować. Osobiście niewiele mnie obchodzi kto jak spędza czas wolny i życie prywatne. Cenię ludzi uczciwych i pracowitych, co robią w łóżku to nie moja sprawa. Wiele hetero par żyje na kocią łapę i nie robią problemów, co więcej stało się to modne i praktyczne dla wielu osób. Homo pary mogą tez tak samo żyć.Tymczasem jestem zmuszany przez środowiska opiniotwórcze, a niedługo pewnie dołączą do tego ustawy, by akceptować czyjeś upodobania. A może ja nie akceptuję życia na kocią łapę? Może tak samo nikt nie zmusi mnie, bym rozumiał, akceptował i szanował decyzję 2 osób tej samej płci, że są razem? Może nie akceptuję islamskiego zwyczaju posiadania więcej niż jedną żonę? Ale do czasu, jak nie będę musiał uważać tego za chwalebne cool, to nie widze problemu. Spodziewam się powtórki z 68/69 roku, tylko w wersji frondowskiej. Sami sobie bicz kręcą.

    1. Niestety, nie spodziewam się rychłej „kontrrewolucji seksualnej” – zresztą tak jak każda rewolucja mogłaby ona pochłonąć wiele niewinnych ofiar (wśród homoseksualistów także). Raczej sądzę, że nastąpi dalsze zaostrzanie kursu wobec tych, którzy nie będą w stanie zaakceptować szybko zmieniających się kanonów „poprawności politycznej.” Polscy geje i lesbijki szumnie ogłosili „Homofobem Roku” (ubiegłego) Bogu ducha winnego Jrzego Skoczylasa, tylko za niewinne w gruncie rzeczy stwierdzenie, że DLA NIEGO „małżeństwo to jest chłop i baba.” Jak na mój gust, znalazłoby się wielu gorszych od niego…Ps. Poczytaj sobie powieść w odcinkach „Operacja Chusta” na blogu Terlkowskiego. Trochę przejaskrawione, ale zmusza do refleksji…

        1. Ja nie mówię o jego poglądach, a tylko o literaturze – niestety, obawiam się, że jego katastroficzna wizja może się ziścić w pewnym stopniu…

  5. Z drugiej strony, naukowcy dowodzą, że wychowywanie dzieci przez pary homoseksualne w żadnym stopniu nie wpłynęły na orientację tych dzieci. I ja jestem skłonna ku uwierzeniu, że orientacji się nie wybiera, ale orientację określoną się po prostu ma. Co do postępujących wymagań homoseksualistów natomiast, no cóż, masz trochę racji, ale może wiążę się to ciągle z sprowadzaniem ich związku do bezosobowej kopulacji, bo dla niektórych liczy się tylko to, z kim i jak uprawiają seks. A to pary, jak inne…

    1. Tak sobie myslę, pewnie że lepiej jak dziecko ma normalny dom z matka i ojcem ale chyba jest dla dziecka lepiej jak go wychowuja „dwie mamy” niz dom dziecka czy zupełna patologia. Zreszta homoseksualizm to przecież nie jest zarażliwa choroba żeby sie nią zarazić, hetero się jest czy się chce czy nie, homo tak samo.A małżeństwa jednopłciowe, pobudki takie same jak dwupłciowe – wspólnota majątkowa, dziedziczenie, kredyty, informacje o stanie zdrowia.

      1. Myślę, że lepiej, jeśli się ma „dwie mamy” czy „dwóch tatusiów”, niż gdyby miałoby się spędzić całe życie w domu dziecka, ale JESZCZE LEPIEJ gdy ma się matkę i ojca. Mówi się o”prawie do posiadania dziecka” (moim zdaniem niektórzy ludzie, np. ta, jak to nazwałaś „zupełna patologia”) nie powinni mieć takiego „prawa” – ale dlaczego nikt nie mówi także o PRAWIE dziecka do posiadania obojga rodziców? Bo pewnie obraziłyby się nie tylko pary jednopłciowe, ale także te „wyzwolone” kobiety, co to z góry zakładają:”chcę mieć dziecko, ale bez faceta! – żeby było tylko MOJE, MOJE, MOJE!” Pewien psycholog słusznie stwiedził, że zakładać Z GÓRY, że dziecko będzie się wychowywać w niepełnej rodzinie (chociaż oczywiście w życiu zdarzają się najróżniejsze sytuacje), to egoizm. Chcemy mieć dziecko nie tyle po to, by je kochać, ale żeby ONO nas kochało…

        1. Nie rozumiem „prawa do posiadania dziecka”. Dziecko nie jest niczyją własnością, nawet własnych rodziców. A co do par homo wychowujących dziecko, dla chrześcijanina jest to nie do zaakceptowania. Niech mnie obwołują drugim homofobem roku – dla mnie rodzina to tylko kobieta z mężczyzną i ich dzieci, oczywiście adoptowane też.

          1. Ale zdajesz sobie sprawę z faktu, że w przyszłości głoszenie takich „nienawistnych i homofobicznych” poglądów może zostać prawnie zakazane?;)

          2. Mam nadzieję , że do takiej przyszłości nie dociągnę……

        2. Absolutnie się z tobą zgadzam. Tez nie moge zrozumieć kobiet, które beztrosko twierdzą – urodzę sobie dziecko a ojciec dziecka jest mi do niczego niepotrzebny. Jak dla mnie takie podejście to szczyt egoizmu, myśli o sobie a nie mysli ze dziecku potrzebny też ojciec.A poza tym nasze społeczeństwo nie dorosło jeszcze do dzieci par jednopłciowych. Wyobrażasz sobie jak takie dziecko mające dwóch tatusiów miałoby przechlapane w szkole czy na podwórku?

          1. No, tak – JEJ może i ojciec nie jest do niczego potrzebny, ale dziecku…? Natomiast co do „dwóch tatusiów” to przede wszystkim uważam za trochę niesprawiedliwe, że homoseksualni mężczyźni mają w tej sprawie „przechlapane” bardziej, niż homoseksualne kobiety. Przecież zdarza się już teraz, że dziecko wychowują mama i ciocia albo dwie siostry – i nikt nie robi z tego tak wielkiego problemu, jak w przypadku, gdy dziecko chce wychowywać 2 mężczyzn. Dlaczego? Znałam mężczyznę, wychowywanego przez dwie ciotki, stare panny – i moim zdaniem on też nie był zupełnie „normalny”. One traktowały go jak zabawkę i na przykład, dla zabawy, przebierały w damskie ciuszki… Mam wątpliwości, czy wiedział, kim jest. I myślę, że to nie reakcja otoczenia jest tu największym problemem (społeczeństwo można tak wyedukować, że nie będzie dostrzegało w tym nic dziwnego) – ale dobro dziecka, które przecież kiedyś może zapytać:”A dlaczego ja nie mam mamy/taty, tak jak inne dzieci?” Ja sama zresztą zastanawiam się, co powiem synkowi, gdy zapyta:”Mamusiu, a dlaczego ty nie jesteś taka, jak inne mamy?”Wcale nie uważam, że moja niepełnosprawność „nie ma znaczenia.”

    2. Masz trochę racji, ale:1)zjawisko adopcji dzieci przez takie pary jest jeszcze zbyt świeże, by stwierdzić z całą pewnością, jakie będą tego długofalowe konsekwencje. Nawet wśród homoseksualistów są ludzie, którzy uważają, że takie pary powinny być raczej bezdzietne. Nie wiem, czy wiesz, ale Tove Jansson, twórczyni „Muminków” była lesbijką i żyła ze swoją partnerką w długotrwałym związku -a jednak te książeczki przedstawiają jednoznacznie HETEROSEKSUALNY wzorzec rodziny, z Mamą Muminka i Tatą Muminka…2)Obrońcy praw homoseksualistów często przedstawiają przejaskrawiony obraz rodziny „hetero” – jako siedliska wszelkich patologii, jak gdyby NORMALNE rodziny istniały tylko w ich środowisku. Czyżby to była jakaś „heterofobia”?3)Wobec coraz to nowych żądań trudno przewidzieć, kiedy homoseksualiści uznają się wreszcie za „równouprawnionych.” Nawet w tych krajach, gdzie mają już praktycznie równe prawa, jak małżeństwa, organizacje przeciwdziałające dyskryminacji nadal istnieją. W Holandii, np. uznano, że „OBRAŹLIWE” dla homoseksualnych rodziców jest nawet samo używanie słów „mama” i „tata.” Należy mówić: „opiekun” (w ostateczności „rodzic”) numer 1 i numer 2. Rozumiem zatem, że wszyscy homoseksualiści wychowywali się w kochających się rodzinach homoseksualnych -i nie mieli matek i ojców?:)

Skomentuj ~Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *